tag:blogger.com,1999:blog-74684280875121998382024-03-13T08:34:19.778+01:00PoczytajkaAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.comBlogger393125tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-69655630136098932242016-07-17T16:56:00.000+02:002016-07-17T16:56:02.334+02:00Niegasnący zachwyt światem [Bernd Heinrich "Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW5Tl9b_qEUJwMMdAFVenMDDdAChNk7RdwA8zycSfM0Xif4JDg6fSBZgXwavVyx1ylD6lXZQs7ELIjB8XocRFv2aKUZQmn9NNxa0XI2flQ0oSNeoRc8RhVKlr8Z_5y8magj5QWQmG0_wM/s1600/chrapiacy_ptak.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW5Tl9b_qEUJwMMdAFVenMDDdAChNk7RdwA8zycSfM0Xif4JDg6fSBZgXwavVyx1ylD6lXZQs7ELIjB8XocRFv2aKUZQmn9NNxa0XI2flQ0oSNeoRc8RhVKlr8Z_5y8magj5QWQmG0_wM/s400/chrapiacy_ptak.jpg" width="246" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Ostatnio coraz mniej czasu poświęcam na pisanie recenzji, bo pochłania mnie przyroda - porzucona pasja z dzieciństwa, do której wróciłam po wielu latach. Również lektury coraz częściej dobieram pod tym kątem, dlatego z entuzjazmem sięgnęłam po <i>Chrapiącego ptaka</i>. Początkowo nie mogłam wciągnąć się w historię rodziny Heinrichów, ale nawet nie zauważyłam kiedy zostałam pochłonięta bez reszty. Kolejne nazwiska zaczęły być rozpoznawalne, a poszczególne elementy opowieści zaczęły się układać w jedną całość.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Gerd Heinrich, ojciec autora, był uznanym przyrodnikiem i badaczem gąsieniczników. W celach badawczych wyprawiał się na Bliski Wschód, do Azji Południowo-Wschodniej i Afryki, a trzeba pamiętać, że w pierwszej połowie XX wieku egzotyczne podróże nie były czymś powszechnym. Dla swoich ukochanych gąsieniczników - a oficjalnie w celu pozyskiwania eksponatów dla muzeów przyrodniczych - był w stanie znosić miesiące niewygód i porażek. Na ołtarzu swojej pasji w pewnym sensie złożył również swoje dzieci, które na kilka lat oddał do szkoły z internatem, żeby móc wyruszyć na kolejną wyprawę. W Domu Dobrej Woli Bernd przez długi czas nie mógł się zaaklimatyzować i jedynie ucieczki w świat przyrody pomogły mu zachować równowagę w miejscu, które było dla niego obce i w którym nie czuł wsparcia najbliższych (zwłaszcza uderzyło mnie wspomnienie o tym jak chłopak poprosił ojca o przysłanie na gwiazdkę "pasa, ołówków i pasty do zębów" i nie otrzymał ich). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Gerd miał serce jedynie do kobiet (był bardzo kochliwy, a prawdziwym darem od losu była tolerancyjna żona, która kochance męża potrafiła zrobić awanturę o porzucenie go, podczas gdy ten powinien skupiać się na pracy badawczej, a nie na przeżywaniu zawodu miłosnego) i do swoich gąsieniczników. Bernd wielokrotnie był dla niego powodem zawodu, bo realizował się w bieganiu i w nowoczesnym nurcie biologii, co ojciec poczytywał niemal za świętokradztwo i odwrócenie się od tradycji rodzinnej. Niełatwo było młodemu Berndowi, ale - jak wspomina - to właśnie spory z papą ukształtowały go i pomogły mu skrystalizować własne poglądy pozostające w zgodzie z zaszczepionymi przez ojca wartościami. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i>Chrapiący ptak</i> to książka trudna do sklasyfikowania. Jest to zarówno autobiografia Bernda, jak i biografia Gerda Heinricha, a przy tym saga (choć jednotomowa, ale jakże obszerna) rodu Heinrichów, książka popularnonaukowa, pełna nazw gatunkowych i opisów przyrody, a po części również powieść przygodowa z dość licznymi elementami komizmu sytuacyjnego. Wspomnę choćby o przygodzie Gerda, który podczas zawieruchy wojennej ukrywał się w lesie i mimowolnie był świadkiem dezercji żołnierzy niemieckich. W efekcie zbiegu okoliczności został obdarowany przez sprzyjający los nie tylko zapasami żywności, ale również maszyną do pisania i skrzynką Krzyży Żelaznych, których użył później jako waluty. Trzeba przyznać, że Gerd zdecydowanie urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, bo takich szczęśliwych zrządzeń losu doświadczył w swoim barwnym życiu wiele razy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Zakochałam się w tej książce, w jej autorze - jego sposobie snucia opowieści, osobowości, uporze i podejściu do przyrody. Z zafascynowaniem czytałam o jego udanej próbie przedzierzgnięcia się z "konusa z lasu" w sportowca, a w rozbawienie wprawił mnie pomysł pomalowania wieży ciśnień na terenie znienawidzonej szkoły na pamiątkę swojej w niej obecności oraz - iście "psychologiczne" - podejście do wypełniania formularzy aplikacyjnych na studia, w wyniku czego prawie wszystkie uczelnie nie były zainteresowane jego kandydaturą na studenta. W kwestii podejścia do przyrody poczułam niesamowitą nić porozumienia, mimo iż autor w latach młodzieńczych wybierał jaja i pisklęta z gniazd, a także uśmiercał ptaki. Jak jednak napisał po latach, w parze z zapędami myśliwskimi szło uwielbienie dla nieszczęsnych stworzeń i świadomość, że "wiedza jest ważna, a nie da się jej zdobyć tanim kosztem"*. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Jedno jest pewne - chcę więcej! Na mojej półce czeka zachwalane przez wszystkich <i>Wieczne życie</i>, ale wiem, że na tej książce nie poprzestanę. Dla Bernda Heinricha jestem nawet w stanie mozolnie przedzierać się przez oryginalne wydania! Wam jego książki gorąco polecam, choć dla kogoś nie zainteresowanego przyrodą <i>Chrapiący ptak</i> może być niełatwą lekturą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Na koniec przytoczę jedną z licznych mądrych myśli zawartych na kartach książki:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #990000; font-family: "verdana" , sans-serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i><b><span style="color: #4c1130;">Myślę, że dzieci samorzutnie interesują się światem naturalnym, tyle że często skłonność ta więdnie z powodu braku kontaktu z nim. Inne rzeczy wypełniają pustkę, kiedy chłonne umysły dzieci łakną poznania świata.</span></b></i>**</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Warto wziąć te słowa pod rozwagę i zamiast smartfona czy tableta podarować dziecku swój czas i zaszczepić w nim ciekawość świata tak, jak Gerd Heinrich zaszczepił w swoim synu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Czarne 2016</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Tytuł oryginału: <i>The Snoring Bird: My Family's Journey Through a Century of Biology</i></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Seria: Menażeria</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Przekład: Michał Szczubiałka</span></b>
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: x-small;">* B. Heinrich, <i>Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii</i>, Wołowiec 2016, s. 405.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: x-small;">** Jw., s. 256.</span></div>
<span class="fullpost">
</span>
<span class="fullpost">
</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-17035940537008376042016-05-30T22:18:00.000+02:002016-05-30T22:23:52.266+02:00Stary człowiek i morze [Dominik Szczepański "Na oceanie nie ma ciszy"]<span class="fullpost">
</span>
<br />
<div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b><i>Lepiej żyć jeden dzień jak tygrys niż sto lat jak owca</i>.*</b></span></div>
</div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"></span><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgscinygaqZSFmb8YuCZKhArltE696PxfUlPfYyr32Emusnq4HXdJjSRfgj4psfMU2AKsSvZdNxwCQgL0FthWQyCaFdvoODbyAazqtdE6OgkDBE7KhQnPxnirkTLILyAWOnDk850sbkB3cb/s1600/z19103195Q.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgscinygaqZSFmb8YuCZKhArltE696PxfUlPfYyr32Emusnq4HXdJjSRfgj4psfMU2AKsSvZdNxwCQgL0FthWQyCaFdvoODbyAazqtdE6OgkDBE7KhQnPxnirkTLILyAWOnDk850sbkB3cb/s320/z19103195Q.jpg" width="229" /></a></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Aleksandra Doby chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, zwłaszcza że ostatnio - w związku z jego nowym wyzwaniem - znów zrobiło się o nim głośno. Nieustraszony kajakarz wczoraj wypłynął z New Jersey w Stanach Zjednoczonych, aby po przebyciu Atlantyku, za około cztery miesiące - w swoje siedemdziesiąte urodziny! - zameldować się w porcie w Lizbonie. Co sprawia, że po dwóch wyprawach transatlantyckich nadal odczuwa niedosyt? Co wciąż gna go na morza i oceany?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Aleksander Doba od zawsze był niespokojnym duchem, który nie potrafi usiedzieć w miejscu. Nad spotkania rodzinne przedkładał obcowanie z żywiołami wody, powietrza i ziemi. Uprawiał kolarstwo górskie, latał na szybowcach, skakał ze spadochronem, ale najwierniejszy pozostał pływaniu. Zaczynał od mniejszych wyzwań - najpierw na wodach polskich, później europejskich, ale z czasem jego umysł zaczęła zaprzątać myśl o Atlantyku. A że jest osobą ambitną i szalenie upartą, nie poprzestał na marzeniach, lecz zaczął pracować nad ich spełnieniem. Jak sam mówi, każda kolejna wyprawa jest wyprawą życia, dlatego nie chce osiąść w jednym miejscu i napawać się wspomnieniami. W takim przekonaniu tkwi wiara, że najważniejsze dopiero przed nim. </span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Olek Doba to arcyciekawa postać, niesamowicie inspirująca i z ogromnym poczuciem humoru (podczas jednego z festiwali podróżniczych miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z nim, któremu towarzyszyły liczne salwy śmiechu z sali**). Mimo siwych włosów jest to mężczyzna pełen krzepy i wewnętrznej siły, który przeciwności losu potrafi przekuć w dar losu (tak było m.in. w przypadku złamania się pałąka w kajaku). O tym wszystkim - o jego życiu, historii pasji, kulisach wypraw, a także podejściu jego najbliższych do niebezpiecznej pasji męża, ojca i dziadka - przeczytacie w książce Dominika Szczepańskiego (?) <i>Na oceanie nie ma ciszy</i>. Spostrzegawcze oko zapewne wychwyciło znak zapytania przy osobie autora książki. Może czegoś nie doczytałam, ale w moim odczuciu autorstwo należałoby przypisać Aleksandrowi Dobie, którego wspomnienia zajmują około 280 z 330 stron książki. A może część wspomnieniowa, mimo iż pisana w pierwszej osobie, została spisana (a więc również przesiana przez umysł osoby postronnej) przez Dominika Szczepańskiego? Przyznam, że ta niewyjaśniona kwestia do dziś - a minęło trochę czasu od lektury - nie daje mi spokoju. Do samej treści książki nie mam zastrzeżeń - wspomnienia Doby są gęsto przetykane sms-ami od dobrych duchów wyprawy i bliskich, historiami innych żeglarzy (np. Shackleton), wycinkami prasowymi na temat katastrof morskich oraz oczywiście - czego nie mogło zabraknąć w takiej publikacji - kolorowymi fotografiami z archiwum autora. </span></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span></span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="color: black; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;">
<div style="margin: 0px;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Jeśli chcecie dowiedzieć się jak wygląda życie pełne pasji czy samotna żegluga, sięgnijcie po książkę. I nie zapomnijcie trzymać kciuków za pomyślne wiatry dla Olka! </span></div>
</div>
<div style="margin: 0px;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Agora 2015</b></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: x-small;">* Dominik Szczepański, <i>Na oceanie nie ma ciszy. Biografia Aleksandra Doby</i>, który przepłynął kajakiem Atlantyk, Agora, Warszawa 2015, s. 329.</span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: x-small;">
</span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: x-small;">** Polecam rozmowę z Aleksandrem Dobą w Trójce (do posłuchania): <span style="background-color: white; color: #545454; line-height: 18.2px;"><a href="http://www.polskieradio.pl/9/735/Artykul/1611339,Aleksander-Doba-w-Biurze-Mysli-Znalezionych" target="_blank">http://www.polskieradio.pl/9/735/Artykul/1611339,Aleksander-Doba-w-Biurze-Mysli-Znalezionych</a></span></span></div>
</div>
<script class="book-widget" src="https://www.a4b-tracking.com/pl/buybox/422/9788326823091/Na%20oceanie%20nie%20ma%20ciszy" type="text/javascript"></script>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-60276133536551470002016-04-28T21:24:00.002+02:002016-04-28T21:24:19.850+02:00Pustynia podzielona murem [Bartek Sabela "Wszystkie ziarna piasku"]<span class="fullpost">
</span>
<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGofJ1klLoLKUHH4ceWSprL6yHKNcVbnzuSIbVibsFao9XdyWi6_Spc7HpyguLFyCp9MSQS9JPhdlK0yqE_AcAvi_RmgjRP_r6O2Qgvie1xWgZeoUda3ZgIyonf22sqlhDjqg-Hqx9D9yP/s1600/wszystkie.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGofJ1klLoLKUHH4ceWSprL6yHKNcVbnzuSIbVibsFao9XdyWi6_Spc7HpyguLFyCp9MSQS9JPhdlK0yqE_AcAvi_RmgjRP_r6O2Qgvie1xWgZeoUda3ZgIyonf22sqlhDjqg-Hqx9D9yP/s400/wszystkie.jpg" width="248" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Dla wielu naszych rodaków Afryka zaczyna się i kończy na północy. Interesują nas Egipt, Maroko i Tunezja, bo tam można niedrogo, a przy tym w egzotycznej scenerii i przy pewnej aurze, spędzić urlop. Gdyby zapytać przypadkową osobę o problemy Czarnego Kontynentu, prędzej usłyszelibyśmy o epidemii eboli, głodzie, akcjach budowania studni czy atakach terrorystycznych niż o ostatniej kolonii. Sahara Zachodnia nie istnieje w świadomości większości Polaków, ba! nawet sam autor reportażu <i>Wszystkie ziarna piasku</i> dowiedział się o jej istnieniu dopiero podczas poszukiwań tematu na kolejną książkę. </span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Bartek Sabela, znany ze świetnego reportażu <i><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2013/06/bartek-sabela-moze-morze-wroci.html">Może (morze) wróci</a></i>, zainteresował się Saharą Zachodnią, ponieważ - jak mówił na spotkaniu autorskim w Krakowie - lubi przeglądać Google Maps i podczas jednej ze swoich wirtualnych podróży zobaczył marokański mur oraz trafił do obozu dla uchodźców. To go zaintrygowało do tego stopnia, że postanowił zająć się tym tematem, a z czasem zaangażować się w tę sprawę osobiście. Nawiązał kontakty z Saharyjczykami i pojechał szukać informacji u samych źródeł. A sprawa to niełatwa, biorąc pod uwagę niechęć marokańskich władz do dziennikarzy. Sabeli udało się jednak dotrzeć do okupowanego przez Maroko El Aaiun oraz do obozów dla uchodźców w Algierii. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Rozmowy z bojownikami o niepodległość Sahary Zachodniej oraz ze zwykłymi mieszkańcami jest pretekstem do przedstawienia nie tylko kultury, ale przede wszystkim bolesnej historii tego kraju. Gdyby nie bogactwa naturalne, z których słynie, być może Saharyjczycy do dziś doczekaliby się wolnego kraju, jednak na chwilę obecną wiele państw ma swój interes w tym, żeby złoża i łowiska należały do Maroko. Co niezrozumiałe, za Saharą Zachodnią nie wstawia się ani ONZ, ani Unia Europejska czy Stany Zjednoczone, co jest wyrazem szczególnej obłudy, bo oficjalnie występują jako obrońcy demokracji i praw człowieka, podczas gdy współpracują z okupantem i przymykają oko na deptanie wartości, którym hołdują. Saharyjczycy od lat czekają na referendum i możliwość zamieszkania w wolnym kraju, kolejnymi szklaneczkami herbaty jak klepsydrą odmierzając upływający czas...</span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i>Wszystkie ziarna piasku</i> to przykład dziennikarstwa zaangażowanego. Bartek Sabela nie tylko był na miejscu i wysłuchał tego, czym chciano się z nim podzielić, ale oddał się tej sprawie całym sercem. Warto wspomnieć, że z bohaterem książki, Hamzą Lakhalem, utrzymuje stały kontakt (a przecież po napisaniu książki mógł zamknąć ten rozdział, by zająć się nowym tematem), nawet zaprosił go do uczestnictwa w spotkaniu autorskim w Krakowie! Sam reportaż, jak na Sabelę przystało, jest napisany rzetelnie i bardzo przystępnie, nie brak mu również liryzmu (zwłaszcza jeśli chodzi o otwierające rozdziały scenki parzenia herbaty). Całość okraszona jest pięknymi zdjęciami i bardzo żałuję, że wydawnictwo nie zdecydowało się wydać tej książki w kolorze (kolorowe fotografie były wyświetlane na spotkaniu i są przepiękne!).</span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Warto sięgnąć.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Czarne 2015</span></b></div>
</div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"></span>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Seria: Reportaż</span></b></div>
<div style="text-align: start;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgV0hNwMW1vG7sugat_kwCoqmSrgfaJQQAQjRD8HGykixkP3R7K5b9JGYfeTBVIFPlBaJoQHGLG2ziQWKMX3vk_0eGfhpaTGGI6bdhW8xSborIOIvr_iqltfDPjAhX2frAuMTY6EN7TcF7/s1600/DSC_4665+Sabela+Lakhal+blog.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgV0hNwMW1vG7sugat_kwCoqmSrgfaJQQAQjRD8HGykixkP3R7K5b9JGYfeTBVIFPlBaJoQHGLG2ziQWKMX3vk_0eGfhpaTGGI6bdhW8xSborIOIvr_iqltfDPjAhX2frAuMTY6EN7TcF7/s640/DSC_4665+Sabela+Lakhal+blog.jpg" width="640" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: xx-small;">Bartek Sabela i Hamza Lakhal na spotkaniu autorskim w Krakowie<br /><span style="color: #545454; line-height: 18.2px; text-align: left;">©</span>poczytajka</span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<script class="book-widget" src="http://www.a4b-tracking.com/pl/buybox/422/9788380491694/Wszystkie%20ziarna%20piasku" type="text/javascript"></script>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-83263912905008456662016-04-20T19:50:00.001+02:002016-04-20T19:50:15.007+02:00Adam Wajrak "Wilki"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisBMKOEpcQSWOQz6nIqNqhCdr9ostxUzOIysWx5enlNCjRpP2YeV2br7R44uUQeXbmjXKAiHC_4oeiJt_u0aKKP1m6UK0QMEIIrDbjFnDTdJegL28dh3_HX6yEGYV4IzI_RepXoWDVoRJw/s1600/z19057907Q.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisBMKOEpcQSWOQz6nIqNqhCdr9ostxUzOIysWx5enlNCjRpP2YeV2br7R44uUQeXbmjXKAiHC_4oeiJt_u0aKKP1m6UK0QMEIIrDbjFnDTdJegL28dh3_HX6yEGYV4IzI_RepXoWDVoRJw/s400/z19057907Q.jpg" width="256" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Pamiętam mój pierwszy wypad do Puszczy Augustowskiej i ten strach, gdy ja i mój towarzysz usłyszeliśmy w oddali jakby ujadanie i wycie, a gdy podzieliłam się z nim swoimi obawami, usłyszałam w odpowiedzi: Jakby co, to umiesz szybko wspiąć się na drzewo? Gdybyśmy byli w sadzie, a nie w puszczy, zapewne rozbawiłoby mnie to pytanie, ale w tamtej sytuacji nie miałam ochoty na żarty; wiedziałam, że mogę zdać się jedynie na bieg ułatwiony przez wysoki poziom adrenaliny we krwi. Dziś wiem, że to moja wyobraźnia spłatała mi figla i sprawcami zamieszania były psy, ale nawet jeśli słyszałabym wilki, spotkanie z nimi byłoby bardzo mało prawdopodobne, co uświadomił mi Adam Wajrak zapytany na spotkaniu autorskim w Krakowie o to jak należy zachować się w takim wypadku. Co poradził? Zachwycić się, póki widzimy wilka, bo ten zwykle czmycha prędzej niż zdołamy pomyśleć nad tym jak się zachować. Podobno nawet w chwili zagrożenia wilcząt wilczyca, w przeciwieństwie np. do niedźwiedzia, nie będzie ich bronić, tylko będzie obserwować wszystko z ukrycia...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Póki co, mnie dane było zachwycić się wyłącznie książką (no, i może odrobinę osobą autora, choć słowo zachwyt to ciut za mocne określenie). Lektura <i>Wilków</i> uzmysłowiła mi jak mało wiem o tych zwierzętach i - mimo iż interesuję się przyrodą (sporo czytam, a co weekend bywam w terenie) - moja dotychczasowa wiedza była szczątkowa i naznaczona stereotypami. Teraz już wiem jak wygląda hierarchia w watasze, jak przebiega konfrontacja wilków z psem oraz jakie zwierzęta najczęściej padają ich ofiarą. Wilcze menu było przedmiotem szczegółowych badań Nurii (żony autora książki), w których to nieocenionym kompanem był... kundelek-przybłęda noszący wdzięczne imię Antonia. Suczka była mistrzem w tropieniu pozostałości po wilczych ucztach i zapewne skradła serce nie tylko swoich opiekunów, ale również czytelników. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Adam Wajrak sporo miejsca poświęca również trudnym relacjom: wilk-człowiek. Odwieczny strach przed tymi tajemniczymi zwierzętami pokutował i nadal pokutuje bezmyślnym tępieniem tego gatunku. Nie tak dawno głośna była sprawa skórowania wilka przez myśliwych, a o ilu konających w cierpieniu w kłusowniczych wnykach zwierzętach nie wiemy? Do tego dochodzi wybieranie wilkom szczeniąt, by trzymać je potem na łańcuchach koło domu lub w piwnicy... Straszny to los dla dzikiego zwierzęcia, w dodatku będącego ucieleśnieniem wolności i niezależności. Takie historie zwykle nie kończą się dobrze, czego dowodem jest opowieść o Kazanie, najsłynniejszym polskim wilku.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Wilki</i> przez bardzo długi czas nie schodziły z list bestsellerów, co nie jest dla mnie zaskoczeniem. Książka, podobnie jak poprzednie tytuły Adama Wajraka, została napisana w iście gawędziarskim stylu, bez zadęcia i naukowej terminologii, a sama tematyka jest bardzo nośna. W końcu większość z nas nie wie o wilku nic ponad to, że jest bardzo groźny, bo przecież pożarł Czerwonego Kapturka i jego babcię. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Agora 2015</b></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b></b></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
</div>
<script class="book-widget" src="http://www.a4b-tracking.com/pl/buybox/422/9788326823053/Wilki" type="text/javascript"></script>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-48466346369358316942016-01-28T23:13:00.001+01:002016-01-28T23:13:43.774+01:00Modowa podróż w czasie [Dorota Golińska "Kanony kobiecej urody. Od starożytnego Egiptu po XXI wiek"]<span class="fullpost">
</span>
<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRjlfw0N2yaFCkTbUVevmWdvfM_8YA4sR_8OYywQyRLSw94hzROP2ZnZULh7Sn0TQB6b4pDkve0aQkArQjhpLRB9u9tbeQ00LRn2IF3ERL3qLuXi386fEMCLBgixqjQQGgf96rEgnAOY6Q/s1600/kanony-kobiecej-urody-b-iext26975339.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRjlfw0N2yaFCkTbUVevmWdvfM_8YA4sR_8OYywQyRLSw94hzROP2ZnZULh7Sn0TQB6b4pDkve0aQkArQjhpLRB9u9tbeQ00LRn2IF3ERL3qLuXi386fEMCLBgixqjQQGgf96rEgnAOY6Q/s400/kanony-kobiecej-urody-b-iext26975339.jpg" width="292" /></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Ponieważ ostatnio moje zainteresowania skupiły się wokół wizażu i stylizacji, po lekturze <i><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2016/01/zapanuj-nad-swoja-szafa-monika-jurczyk.html">Szefowej swojej szafy</a></i> postanowiłam zafundować sobie podróż w czasie. O dawnej modzie i kanonach urody miałam bardzo mgliste pojęcie, na dodatek ta szczątkowa wiedza dotyczyła czasów współczesnych. Książka Doroty Golińskiej rozjaśniła mi mroki przeszłości, w których powiewały jedynie jakieś zwiewne tuniki i bliżej nieokreślone suknie.</span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Autorka <i>Kanonów kobiecej urody</i> podeszła do tematu chronologicznie. Omówiła epokę po epoce pod kątem kanonów piękna, stosowanych zabiegów upiększających, ówczesnych kosmetyków, a każdy rozdział zamknęła lekcją makijażu nawiązującego do omawianych czasów. Muszę przyznać, że tutaj sporo kwestii mnie zaskoczyło. Urozmaicanie fryzury przywiązywanymi do włosów cykadami, moda na różowe i niebieskie włosy (i to bynajmniej nie w ubiegłym stuleciu!), wyrównywanie cery za pomocą białka jaja, przez co twarz stawała się sztywną maską, a kobiety musiały panować nad swoją mimiką, aby ta nie popękała... W celu nadania puszystości włosom wcierano w nie... pomyje, a szczypczyki i młoteczki do zabijania wszy czy pluskiew były nieodzownym atrybutem każdej eleganckiej damy. Kolejnym, jednak nie mniejszym zaskoczeniem był fakt, iż twórcą kosmetycznego imperium znanego pod nazwą Max Factor jest Polak, Maksymilian Faktorowicz!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Wydawałoby się, że książka na temat zmian w kanonach piękna musi być arcyciekawa, a albumowe wydanie gwarantuje wysoką jakość publikacji, ale tak niestety nie jest. Owszem, tematyka jest bardzo interesująca, ale sposób podania pozostawia wiele do życzenia. Czytając <i>Kanony kobiecej urody</i> często odnosiłam wrażenie, że czytam nie wydaną książkę, a czyjąś pracę zaliczeniową, nie do końca dopracowaną: zauważyłam brak konsekwencji (jedne rozdziały zostały opracowane dokładniej, inne mniej, a pewne aspekty były omawiane w nieoczekiwanych miejscach), powtórzenia (np. irokez został objaśniony w dwóch miejscach w obrębie jednego rozdziału, ba! dwóch stron, jeśli nie liczyć przedzielającej je fotografii), wpadki edytorskie (dwie różne czcionki w jednym akapicie, światło w części wersu), interpunkcyjne i całe morze literówek (żółta kartka dla Doliny Literek). Teoretycznie całość powinny ratować piękne zdjęcia - publikacja jest bardzo bogato ilustrowana, a do sesji zostały zaangażowane modelki z profesjonalnych agencji - i po części tak jest, ale nie do końca... Niektóre z nich nie zostały poddane obróbce właściwej dla fotografii portretowej, w efekcie czego niektóre kobiety mimo swego piękna wyglądają mało atrakcyjnie z bujnym meszkiem na brodzie i dookoła ust. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Książka ze względu na interesujące zagadnienia z pewnością jest warta przeczytania, jednak poleciłabym ją tylko osobom tolerancyjnym wobec niedopracowanej formy. Wiem, że pracownie edytorskie przepuszczają błędy (sprawdzam teksty po redakcji i korektach, a przed oddaniem ich do druku), ale mimo wszystko to nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza w takim "stężeniu". Co dziwne, z podobnym poziomem redaktorskim i korektorskim zetknęłam się w przypadku innych albumów (seria "<a href="http://poczytajka.blogspot.com/search/label/Ocali%C4%87%20od%20zapomnienia">Ocalić od zapomnienia</a>"). Tam, gdzie powinno się szczególnie zadbać o staranne wydanie, ktoś chyba doszedł do wniosku, że szata graficzna zatuszuje wszystkie niedociągnięcia.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Buchmann 2014 </b></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-78535112929576007842016-01-10T22:59:00.001+01:002016-01-11T21:51:10.969+01:00Zapanuj nad swoją szafą [Monika Jurczyk "Szefowa swojej szafy. Bądź boska i elegancka w pracy"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXrddqnqqJy1PDCKJpfEscpzJ69BvDRs8M-uw-W3NrJe8GY0APevExS_EazGUKismDhKFhrh-wJNnX7b-BwK4Vwkza-V_Mt6D3fPLASX2teAty8nvIruKCJvlKgaIL_tupA1JPSQ1ArXW7/s1600/szefowa.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXrddqnqqJy1PDCKJpfEscpzJ69BvDRs8M-uw-W3NrJe8GY0APevExS_EazGUKismDhKFhrh-wJNnX7b-BwK4Vwkza-V_Mt6D3fPLASX2teAty8nvIruKCJvlKgaIL_tupA1JPSQ1ArXW7/s320/szefowa.jpg" width="216" /></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Nie mam się w co ubrać! Brzmi znajomo? Ja sama często powtarzam te słowa, nie mogąc się nadziwić jak to możliwe skoro do mojej szafy trudno wcisnąć coś nadprogramowego... Problem pojawia się najczęściej przed oficjalnymi spotkaniami lub mniej formalnymi wyjściami, dlatego o sposób zapanowania nad zawartością garderoby postanowiłam "zapytać" profesjonalną stylistkę.</span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Monikę Jurczyk miałam okazję poznać podczas spotkania promującego jej poprzednią książkę <i>Bądź boska. Osobista stylistka radzi</i>. Wówczas spodobały mi się przedstawione przez nią proste triki na poprawienie swojego wyglądu oraz piramida prawidłowego ubierania się, która pozwala uporządkować swoją garderobę i może być hamulcem podczas zakupowego szału (jej znajomość przydaje się zwłaszcza w okresie wyprzedaży). Stylistka proponuje, aby ubrania zgodne z aktualnymi trendami nie stanowiły więcej niż 10% naszej garderoby, znacznie więcej uwagi (20%) należy poświęcić dodatkom, a największy udział procentowy (30%) przypada na podstawy wielu stylizacji takie jak biała koszula czy dżinsy oraz klasykę (40%), czyli żakiet czy sukienki na różne okazje. Temat wspomnianej piramidy powraca również w <i>Szefowej swojej szafy</i>, jednak tym razem w odniesieniu konkretnie do stylizacji biznesowych. Monika Jurczyk ponownie omawia różne typy sylwetek, natomiast z nowości pojawiają się typy pracobowości, czyli naszej osobowości w połączeniu z zajmowanym przez nas stanowiskiem. To, czy jesteśmy niebieską analityczką, zieloną realizatorką, żółtą inspiratorką czy czerwoną wojowniczką, odzwierciedlamy w swoim stylu ubierania - stylistka omawia każdy z tych typów i radzi jak dostosować swój ubiór do narzuconego nam dress code'u bez rezygnowania z własnej osobowości. A jeśli któraś z nas jest nieco bardziej elastyczna, może pokusić się o zapożyczenie elementów garderoby czy całych stylizacji właściwych dla innych typów pracobowości by nieco pomanipulować swoim wizerunkiem: wyglądać poważniej, bardziej profesjonalnie czy po prostu ocieplić swój chłodny wizerunek. I osiągnąć zamierzony cel. </span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Bodaj najciekawszą częścią <i>Szefowej swojej szafy</i> jest rozdział poświęcony sesjom z kilkoma kobietami reprezentującymi różne typy sylwetki oraz pracobowości (o analizie kolorystycznej nie wspominam, bo to dla mnie czarna magia). Stylistka omawia zestawy, w których panie przyszły na spotkanie i przedstawia własne propozycje stylizacji. Wiele z nich jest inspirujących i udowadnia, że dress code wcale nie musi być sztywny i nudny. Oprócz wyżej wymienionych tematów, w książce pojawiają się również zagadnienia ubioru w podróży czy odpowiedniej stylizacji na rozmowę kwalifikacyjną, a także właściwego makijażu oraz ogólnych zasad rządzących stylem biznesowym. Niektóre kwestie, choć oczywiste, czasami gdzieś umykają, inne z kolei stanowiły dla mnie całkowite novum. Właściwie jedynym minusem tej książki jest niekonsekwencja (choć nie wiem na ile autorka miała możliwość decyzji w tej kwestii): inicjał rozdziału "zasady stworzone po to, by ich nie łamać" - podobnie jak pozostałe - zapisany został z małej litery. To jak jest z tymi zasadami? Chyba jednak łamać?</span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Choć nie przepadam za poradnikami, po ten sięgnęłam bardzo chętnie i nie zawiodłam się. Jestem pewna, że lektura <i>Szefowej swojej szafy</i> zainspiruje jeszcze niejedną kobietę.</span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Burda Książki 2015</span></b></div>
</div>
<br>
<script type="text/javascript" class="book-widget" src="http://www.a4b-tracking.com/pl/buybox/422/9788377788899/Szefowa%20swojej%20szafy"></script>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-10648215316072387032016-01-07T08:21:00.000+01:002016-01-07T08:21:02.999+01:00Ostatni strażnik saamskiej tradycji [Olivier Truc "Ostatni Lapończyk"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwhUO_7HRlPoiBczeA4f_WvI7DuS6yyuvDliUpwwnDaPEOvJNo3PKPdkIOVfUSoR06ynLTvsQMb6lWtwwRSX-J7BO2KkUI1omlW5HZ7rb26_Hu10fx8XIsjAeJ8R_8owLBHodeYfSfqaA/s1600/ostatni-laponczyk-b-iext26330622.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwhUO_7HRlPoiBczeA4f_WvI7DuS6yyuvDliUpwwnDaPEOvJNo3PKPdkIOVfUSoR06ynLTvsQMb6lWtwwRSX-J7BO2KkUI1omlW5HZ7rb26_Hu10fx8XIsjAeJ8R_8owLBHodeYfSfqaA/s400/ostatni-laponczyk-b-iext26330622.jpg" width="257" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Wielu </span></span></span></span></span>czytelnikom może powoli zaczyna<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ć </span>przejadać si<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ę kryminał jako gatunek.</span> Tematy się zapętlają, a wiodącym prym skandynawskim </span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">autorom </span>coraz trudniej znaleźć nową drogę. Sprawy społeczne zaczynają dominować nad wątkami sensacyjno-detektywistycznymi <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">-</span> z rasowych opowieści o zabójcach i policjantach pozostaje tylko historyjka obyczajowa. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Utrata świeżości spojrzenia na ten gatunek literatury dopadł z pewnością nie tylko Czarną Owcę i na pewno nie dotyczy to tylko kryminału. Ukazujące się na fali sukcesu pierwowzorów <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">klony <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">sagi <i>Zmierzch</i> </span></span><i></i>Meyer czy <i>Pięćdziesięciu twarzy Greya </i>E.L. James przez pewien czas mogły się podobać czytelnikom. Ale powstające później kopie kopii, które znów doczekały się swoich <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">kalk,</span> nawet tych <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">mniej </span>doświadczonych czytelników mogł<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">y</span> w końcu zmęczyć. Osobiście nie <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">czuję</span> przesytu kryminałami od Czarnej Owcy (choć kompletnym rozczarowaniem było dla mnie <a href="http://poczytajka.blogspot.com/2015/03/gdzie-jest-krymina-viveca-sten-na.html"><i>Na spokojnych wodach</i></a> Viveki Sten), ale zawsze miło sięgnąć po autora, który nie boi się eksperymentować z ramami gatunku. Widać, że Olivierowi Trukowi ciasno było w tej <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">nordyckiej </span>szufladce i postanowił się w niej trochę bardziej rozepchać i<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> poszerzyć jej</span> granice o kilka całkiem zaskakujących obszarów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Olivier Truc jest francuskim dziennikarzem i od ponad 30 lat mieszka w Sztokholmie. Pracuje tam jako korespondent Le Monde i Le Point, zajmuje się krajami skandynawskimi i bałtyckimi. Nakręcił kilka filmów dokumentalnych na potrzeby telewizji. Jego debiut,<i> L'Imposteur, </i>jest historią Francuza, który przeszedł przez piekło II wojny światowej, obozy NKWD na Syberii, aż w końcu trafił do Tallina. <i>Ostatni Lapończyk</i> to zupełnie inna historia. Czy całkiem zmyślona? Kto wie...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Laponia. W czasie nocy polarnej zostaje zamordowany jeden z hodowców reniferów. Na społeczność lapońską pada strach, gdyż ofiara ma odcięte uszy - w ten sposób znakuje się renifery. Gdyby <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">tego</span> było mało, to z okolicznego muzeum ginie prawdziwy rarytas, jeden z niewielu ocalałych oryginalnych bębnów szamańskich. Czy to przypadek, że zamordowanym jest jedyna osoba, która znała historię tego instrumentu? A może za tą śmiercią stoi klątwa przodków, którzy go stworzyli? W rozwikłanie sprawy zostaje włączonych dwoje policjantów: on - doświadczony pracownik straży reniferów i ona - młoda, począ<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">tkująca<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">, z miasta. Dochodzeniu nie pomaga to, że śledczy pr</span></span>zeciwko sobie mają lokalnego polityka, część społeczności Lapończyków, a także wielu policjantów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Truc ukazuje czytelnikowi wewnętrzną niespójność saamskiej społeczności. Część z nich, już bardzo niewielka, żyje zgodnie z tradycją, tak jak żyli ich dziadowie przed <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">stu</span> laty - ubiera się w skóry, nadal mieszka w namiotach, do poruszania się po śniegu używa nart i stara się unikać kontaktu z cywilizacją i białym człowiekiem. Ci Lapończycy nadal kontaktują się z przodkami i za wszelką cenę pragną, aby ich tradycja i religia nie umarły. Po drugiej stronie bariery lokuje się biały człowiek, który trochę się miota<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">. <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Bardziej lub mniej, </span></span></span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> czują się </span></span></span>odpowiedzialni za zepchnięcie Saamów na margines</span> -</span> w końcu zaj<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ę</span>li </span>terytoria, które kiedyś były rdzennie lapońskie. Wprowadzi<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">li</span> chrześcijaństwo, narzucili swoje prawo i <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">są</span> żądn<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">i</span> pieniędzy. Ale do <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">t</span>ej grupy coraz częściej zaczynają p<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">rzechodzić</span> także sami Saamowie. <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Na tym bazuje jądro książki<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">, czyli na </span></span>konflik<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">cie </span>pomiędzy swoimi, kultywującymi kulturę przodków, a tymi, którzy ją porzucili. Nie wszyscy chcą się pogodzić z tym, że odchodzi ona w zapomnienie i że pieniądz zaczyna rządzić sercami Lapończyków. Na tyle mocno, że niektórzy są gotowi zabić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i>Ostatni Lapończyk<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> </span></i><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Truca to kawał solidnie napisanej literatury</span>. <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">P</span>ostacie są barwne, a przy tym tajemnicze. Każdy ma jakieś stare, niewyleczone rany, które w powieści zostają na nowo otwarte. Wszechstronne naciski, żądza pieniądza i pragnienie władzy sprawiają, że inaczej patrzymy nie tylko na Saamów, ale również na inne małe społeczności etniczne, którym grozi zagłada. Zauważyć też można jaskrawy kontrast między tradycją a nowoczesnością. Jak przystało na skandynawski kryminał w powieści kwestie społeczne, mimo iż pojawiają się tylko między wierszami, nadają ton książce<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> (czyli muszę odszczekać upadek skandynawskiego kryminału w moich oczach opisany <a href="http://www.poczytajka.blogspot.com/2015/03/gdzie-jest-krymina-viveca-sten-na.html">tutaj<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">, w ostatnim akapicie</span></a>).</span></span><br />
<br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Polecam zwłaszcza tym, którzy są zmęczeni czytaniem kopii kopii kryminał<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ów.</span> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Czarna Owca 2014</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Przekład: Ewa Kaniowska</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Tytuł oryginału : <i>Le Dernier Lapon</i></b></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Seria: Czarna Seria</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span class="fullpost">
</span></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-72608038069715148812016-01-05T21:04:00.000+01:002016-01-05T21:33:37.804+01:00Demony przeszłości [Marta Zaborowska "Rajskie ptaki"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqJ1ceY5YdK6Iu5v84QpWtDPoObsE-oKZl1LQcJOZbgooHMvvZgZU1wgHa67DhQks7P4t53_zuOua3efy3aCmWkm8WTU8VeHwwr7q-5c4sWBdnR7wWBhQrC7MqjSinuoMlbpOwvRLo-6c/s1600/rajskie-ptaki-b-iext26015969.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqJ1ceY5YdK6Iu5v84QpWtDPoObsE-oKZl1LQcJOZbgooHMvvZgZU1wgHa67DhQks7P4t53_zuOua3efy3aCmWkm8WTU8VeHwwr7q-5c4sWBdnR7wWBhQrC7MqjSinuoMlbpOwvRLo-6c/s400/rajskie-ptaki-b-iext26015969.jpg" width="256" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Niepokorna policjantka i nieporadna matka - taką pozostaje detektyw Krawiec w <i>Rajskich ptakach</i>, kontynuacji <a href="http://poczytajka.blogspot.com/2013/10/marta-zaborowska-uspienie.html"><i>Uśpienia</i></a>, debiutanckiej powieści Marty Zaborowskiej. <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Jednak<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> aby g<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">łó</span>wna bohaterka nie narzekała na brak zajęcia, <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">a</span></span></span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"></span>utorka postanowiła <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">n</span>ie tylko zająć ją<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> </span>kolejną sprawą zabójstw, ale równie<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ż</span> dołożyła jej jeszcze kilka problemów w życiu osobistym oraz skomplikowa<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ła</span> sprawy zawodowe.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Powabna pani detektyw, m<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">imo tęsknoty za wie<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">lkim miastem,</span></span> postanowiła pozostać na podwarszawskiej prowincji i stamtąd prowadzić kolejną sprawę. T<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">y</span>m razem <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">przedmiotem śledztwa jest</span> <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">trup</span> dziewczyn<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">y</span> z <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ubo<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">gi</span></span>ego domu, a<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> na dokł<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">a</span>dkę autorka zaserwowa<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ła</span></span> ciężko pobit<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ą</span> przyszłą synową lokalnego polityka. Co łączy te dwa wydarzenia? W rozwikłanie zagadki tym razem prócz Julii Krawiec zostaje włączony policyjny żółtodziób - Michalina Bodnar, dziewczyna łamiąca wszelkie obyczaje, nie mająca taktu, ale za to w nadmiarze obdarzona nisk<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ą</span> samoocen<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ą</span> i myślami samobójczymi. Wzajemne tarcia i dogryzanie obu pań j<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">est na tyle <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">angażujące czyt<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">e</span>lnika,</span></span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> że<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> w kolejnej części </span></span></span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">autorka </span></span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">z pewnością</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;"> </span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">nie zrezygnuje ze słownych potyczek tego duetu</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">. W śledz</span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">two <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">zaan<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">gażowan<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">y <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">jes<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">t <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">także Zasę<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">pa - t<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">echn<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">i</span>czny, a zarazem </span>przyst<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ojniak z pos<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">terunk<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">u - <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">któr<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">y okaże się<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> bardzo p<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">rzy<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">da<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">tny w dochodzeniu.</span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Zaborowska w <i>Rajskich ptakach</i> </span>równie mocny nacisk co na wątek kryminalny kładzie na kwestie prywatne pani komisarz. Dziecko wiecznie pozostające bez matki, wychow<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ywane</span> <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">prz</span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ez</span> babcię<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">,</span> staje się coraz bardziej łakomym kąskiem dla ojca dziecka<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">, który dą<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ży do przejęcia pełni praw rodzicielskich</span></span> nad córką. Wieczne obietnice wspólnego wypadu jak zwykle muszą przegrać z niepowstrzymywanym pracoholizmem matki. Gdyby tego było mało, powraca demon, który miał być<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> duchem</span> przeszłości - alkoholizm. Już na początku książki widać, że <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">na linii komisariat-dom<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">nic się nie zmieniło. </span></span></span>Krawiec nadal zdecydowanie lepiej odnajduje się w roli policjantki<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> -</span> lepiej radzi sobie z zimnymi trupami i zabójcami, niż z córką, która potrzebuje mat<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">czynego ciepła</span> popołudniami i w weekendy, a nie tylko ciemną nocą<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">, kiedy komi<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">sarz </span>wre<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">szcie ściąga do domu, żeby odpocząć przed kolejnym dniem spędzonym na posterunku.</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Inspiracje kryminałem skandynawskim w <i>Rajskich ptakach</i> widać jak na dłoni.<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i> </i>T</span>ak jak <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">w</span> <a href="http://poczytajka.blogspot.com/2013/10/marta-zaborowska-uspienie.html"><i>Uśpieni<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">u</span></i></a>, pojawia się tutaj wiele wątków związanych z życiem prywatnym samotnej matki-policjantki<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">,</span> <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">a</span>le rów<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ni<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">e wiele miejs<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ca zajmuje wątek k<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">r</span>yminalny. </span></span></span>Zaborowska na tyle umiejętnie dawkuje wszystkie składniki budujące historię, że trudno zarzucić jej skupianie się jedyni<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">e </span>na życiu wewnętrznym bohaterów, jak miało to miejsce w <a href="http://poczytajka.blogspot.com/2015/03/gdzie-jest-krymina-viveca-sten-na.html"><i>Na spokojnych wodach</i></a> Vive<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">k</span>i Sten, gdzie kryminału musiałem szukać z lupą. Kontynuacja przygód detektyw Krawiec wypadła równie udanie jak pierwsza część. Kolejny tom rów<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">nież </span>ujrzał już światło dzienne<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">. Ja już wiem jak wy<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">padł.<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Niedługo podzielę si<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ę z Wami moją opinią na j<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">ej temat. Tymczasem serdecznie zachęcam</span></span></span></span> po się<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">gnięci<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">a</span> po literaturę Zaborowskiej, naprawdę warto!</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Czarna Owca 2014</span></b><br />
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Seria: Czarna Seria</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span class="fullpost">
</span></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-59079432775453176402015-12-09T23:41:00.002+01:002015-12-09T23:41:36.737+01:00Scenariusz dla braci Coen [Patrick deWitt "Bracia Sisters"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtyNcSk0a1BqthjDdvgNwOnv5-4jcwFUDhf5XC7UL-GDAqF3yh6kPRap_Ps66k7L-zrnUVbH8tkcu1uCnMC4QC_nOC99PZExZqC15fNJdFJqHZoVlri379Un1LNVAyvU8MabLJ3Yrz9Vw/s1600/bracia_sisters_IMAGE1_274422_9.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtyNcSk0a1BqthjDdvgNwOnv5-4jcwFUDhf5XC7UL-GDAqF3yh6kPRap_Ps66k7L-zrnUVbH8tkcu1uCnMC4QC_nOC99PZExZqC15fNJdFJqHZoVlri379Un1LNVAyvU8MabLJ3Yrz9Vw/s400/bracia_sisters_IMAGE1_274422_9.jpg" width="247" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Kiedy książka ukazała się w 2013 roku, moja ekscytacja nie miała granic. Świetne recenzje na jakie natrafiałem tylko podsycały apetyt na lekturę. Minęły dwa lata i oto trafiła w moje ręce, </span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">w pełni potwierdzając entuzjastyczne opinie o książce</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Książka <i>Bracia Sisters </i>Patricka deWitta z początku wydawała się być zwyczajnym westernem. Akcja rozgrywa się w latach pięćdziesiątych XIX wieku, kiedy to za wielką wodą zapanowała specyficzna epidemia - gorączka złota. Ludzie rzucali całe dotychczasowe życie, porzucali rodziny, pewne posady, spokojną przyszłość, aby szybko się wzbogacić. Dwaj bracia Sisters, pracownicy niejakiego Komandora - człowieka, który
prowadzi interesy w niemal całej Ameryce, od wschodu aż po zachód - wyruszają, aby wykonać kolejne zlecenie. A fach mają w rękach nie byle
jaki - są rewolwerowcami. Mają zlikwidować pewną osobę, która... No właśnie, dlaczego mają ją zabić? Sami tego nie wiedzą, ale szefa o takie sprawy się nie pyta. Wyruszają w podróż. Kilka miesięcy spędzonych na koniach obfituje w moc przygód i kontaktów z barwnymi postaciami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Mimo tego, że Charlie i Eli są braćmi, mają ze sobą niewiele </span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">wspólnego - łączy ich nazwisko, zawód i cel, czyli wykonanie zlecenia. Dla Eliego ma to być ostatnia praca dla Komandora, Charlie chce ją kontynuować. Pierwszego nachodzą wątpliwości czy to, co robią jest moralne, cz</span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">y zabijając ludzi na zlecenie zawsze postępują słusznie - czym innym jest zastrzelić niegodziwca, a inaczej gdy ofiarą jest ktoś sprawiedliwy czy uczciwy. Drugi z nich sięga po rewolwer, bo tak się umówił ze swoim pracodawcą, żyje z dnia na dzień, nie roztrząsając kwestii moralnych swojego postępowania i fachu. Ta często nieujawniana odmienność postaw prowadzi do wielu tarć. Inną przyczyną niesnasek są wady, które są wywlekane w najmniej odpowiednich momentach, tak, żeby ukłuły jak najmocniej. S</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">przeczki, wzajemne docinki, obrazy, szturchańce - ot, szara codzienność,</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;"> jak to u rodzeństwa. Ale z czasem, gdy podróż przez Amerykę zbliża się do finału, widać, że postawa braci się zmienia - w</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">spólne spędzanie całego życia w końcu pociąga za sobą, może wymuszoną, ale jednak jakąś formę tolerancji dla drugiej osoby.</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;"> Poza tym, że główni bohaterowie mają bardzo</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">, jak na rewolwerowców,</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;"> </span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">rozbudowane życie wewnętrzne, to </span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">są do bólu stereotypowi. Bez mrugnięcia okiem wyciągają swoje giwery i zabijają nie tylko tych, na których otrzymali zlecenie, ale także tych, którzy nieopatrznie stanęli im na drodze. Zatrzymują się w małomiasteczkowych saloonach, przejeżdżają przez zapadłe dziury.</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;"> </span><br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Wydawałoby się, że to zwykły western - deWitt odkopał z czeluści zapomnienia Dziki Zachód jaki pamiętam z <i>Bonanzy </i>i filmów z Clintem Eastwoodem: miasteczka bez utwardzonych dróg, wiecznie zabłocone albo całe zapylone, z obowiązkowym barem, hotelem i burdelem. Przypomniał też obszarpańców z obłędem w oczach, którzy z nieustającą nadzieją płukali piasek w poszukiwaniu płatków złota. Ale oprócz tła, które buduje cały świat książki, mamy do czynienia z czarnym humorem, ironią, absurdem i mocno zarysowanymi postaciami. Tytułowi bohaterowie przechodzą wewnętrzne przeobrażenie, sami wywracają sobie świat do góry nogami. I chyba wcale nie jest im z tym źle. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Patrick deWitt stworzył powieść drogi żywcem wyjętą z filmów braci Coen (na przykład z <a href="http://poczytajka.blogspot.com/2012/07/charles-portis-prawdziwe-mestwo.html">Prawdziwego męstwa</a>). I chętnie bym obejrzał <i>Braci Sisters</i> w ich wydaniu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Czarne 2013</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Przełożył: Paweł Schreiber</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Tytuł oryginału: <i>The Sisters Brothers</i></b></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-9176686132624189852015-11-19T09:00:00.000+01:002015-12-01T22:39:06.055+01:00Zabijanie religii [Ibn Warraq "Dlaczego nie jestem muzułmaninem"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: small;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk2DSliS6ZcF7NjsJS0nHX8x3AcF5y3RR-ersQ2Vc_eOpxvURDqaUfd8FVnFvlLvU6KxYqja9lDZ3K51qO-5RgDtb0C9ii_qMihNSDSK_0ch8gA3V1vev3_NJz1eL2b-LM5MuFcLD51kM/s1600/dlaczego-nie-jestem-muzulmaninem-b-iext24032024.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk2DSliS6ZcF7NjsJS0nHX8x3AcF5y3RR-ersQ2Vc_eOpxvURDqaUfd8FVnFvlLvU6KxYqja9lDZ3K51qO-5RgDtb0C9ii_qMihNSDSK_0ch8gA3V1vev3_NJz1eL2b-LM5MuFcLD51kM/s400/dlaczego-nie-jestem-muzulmaninem-b-iext24032024.jpg" width="317" /></a></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Tematyka islamu
jest obecnie na topie. Zasłanianie twarzy przez muzułmańskie kobiety,
karykatury Mahometa, podejście do religii nieislamskich i ich wyznawców, a
także do Zachodu i zachodniego rozumienia demokracji - przez pryzmat tych
zagadnień postrzegany jest dziś islam. Swoją cegiełkę dokładają też terroryści
islamscy, którzy pojawiają się regularnie w mediach co najmniej od zamachów w
Nowym Jorku w 2001 roku. Obraz jaki budują w nas środki masowego przekazu
często jest spłycony, aby łatwiej był zrozumiany przez masy, do których
kierowana jest treść. Wydaje się, że o obiektywny obraz religii trudno. Tym
ciężej spodziewać się go, gdy za temat islamu zabiera się osoba wychowana w tej
religii i kulturze i która postanowiła ją porzucić.</span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Ibn Warraq, ów
apostata, przemierzając sury Koranu i hadisy (przekazy mówiące o słowach i
czynach Mahometa), stara się przekonać czytelnika do swoich racji. Jego punkt
widzenia wydaje się być typowo zachodni - muzułmanie to hołota będąca mentalnie
w okresie chrześcijańskiego ciemnego średniowiecza. To ludzie wierzący i kierujący
się zapisami absurdalnej księgi, jaką jest Koran, i jeszcze bardziej
niedorzecznymi hadisami. Autor wielokrotnie udowadnia sprzeczności pojawiające
się w świętej księdze islamu. Pisze, że wiele z hadisów, tworzących prawo
islamskie, wchodzi ze sobą w konflikt. Taki stan rzeczy wynika między innymi z
tego, że w początkowej fazie formowania się religii miały być one pisane na
zlecenie walczących ze sobą o władzę klanów - hadisy miały szkalować
przeciwników, a zleceniodawców wybielać. Na takich fałszywych fundamentach
zbudowano prawo - skomplikowane, często pełne sprzeczności i kompletnie nie
przystające do obecnych (książka została napisana w 1995 roku) czasów i
realiów.</span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Zarzuty wobec
islamu nie mają końca. Oprócz niezgodności pojawiających się w nauce proroka
głównym zarzutem jest ten, że Mahomet stworzył religię opartą na
chrześcijańskich i żydowskich naukach, zmienił tylko imiona biblijnych
bohaterów i dorzucił do tego tradycyjnie arabskie wierzenia. Powstały w ten
sposób zbiór historii i zasad dopasował do swoich potrzeb, a jeśli obowiązujące
zasady wchodziły w konflikt z działaniem proroka wtedy ten doznawał objawienia
i na polecenie Allaha dokonywał zmian w obowiązującym prawie. Oczywiście te
zmiany dotyczyły tylko Mahometa. Dalej pojawiają się przytyki między innymi
dotyczące tego jak Arabowie traktowali innowierców, czyli niewierzących, na
podbijanych przez siebie terenach i jaki był ich stosunek do heretyków,
ateistów i naukowców badających Koran. Opisuje nierówności w przestrzeganiu
zakazów przez biednych i bogatych (między innymi zakaz spożywania alkoholu,
wieprzowiny oraz niedopuszczalność stosunków homoseksualnych). Gwoździem do
trumny wydaje się być sytuacja kobiet w muzułmańskim społeczeństwie i
niemożność pogodzenia islamu i demokracji.</span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Autor został
wychowany w rodzinie muzułmańskiej. Jak sam pisze we wstępie, zanim nauczył się
czytać i pisać w ojczystym języku był uczony na pamięć wersetów Koranu, których
i tak nie rozumiał. Gdy dorósł i zrozumiał, że religia jego dzieciństwa i
młodości jest tylko narzędziem niewolenia umysłów, postanowił od niej odejść.
Czy słusznie porzucił ją dla <i>świeckiego humanizmu, dla którego wszystkie
religie są urojeniami chorych ludzi, w sposób oczywisty nieprawdziwymi i
szkodliwymi</i>*? Każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. Moim
zdaniem tytułowe słowo "muzułmanin" można by zastąpić dowolnym
wyrazem nazywającym religię i wyszłaby tak samo prawdziwa i oskarżająca tyrada.
We mnie nieraz budził się lęk przed islamem, bo to religia wojująca, niosąca
swój przekaz na pasach z ładunkami wybuchowymi samobójców gotowych zginąć w
imię... czego? Raczej nie religii, która może i jest opresyjna, autorytarna, a
może nawet despotyczna i absolutystyczna, ale w imię zręcznie wykorzystujących
ją terrorystów, którzy w swoich działaniach podpierają się nią do
legitymizowania swoich zamachów.</span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br />
Czy powinniśmy ustępować pod naporem oburzonych głosów zarzucających nam,
ludziom reprezentującym wartości zachodniej kultury, demokracji, że szkalujemy
ich proroka, ich boga, ich religię? Ibn Warraq mówi, że nie. Przed
przeczytaniem tej książki, bezkrytycznie zgadzałem się z sądem autora. Dziś już
takiej pewności nie mam. Czy ludzie, którzy od wieków wychowywani są w tej
antydemokratycznej religii czują się gorsi? Oni po prostu nigdy nie poznali
innego świata, nie wiedzą jak to jest żyć w państwie zachodnim, demokratycznym.
Nie dziwi mnie to, że mężczyźni, Europejczycy, przechodzą na islam i wstępują w
szeregi Państwa Islamskiego, wszak muzułmanin-mężczyzna jest panem wszystkiego
co do niego należy. Ale to, że znajdują się kobiety, które zmieniają wiarę na
islam i podążają do tegoż państwa, napawa mnie trwogą - kobieta w islamie jest
nieomal nikim, przedmiotem w rękach mężczyzn. Ale tak pozycję kobiet
postrzegamy my, mieszkańcy Starego Kontynentu. Może jednak one wcale nie mają
tam tak źle?</span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br />
O ile w momencie wydania książki w 2011 roku można było powiedzieć, że islam
jest w Europie tylko nic nie znaczącą religią, to obecnie zdecydowanie silniej
wpływa na nasze nastroje. Fala uchodźców z Bliskiego Wschodu zalewająca Stary
Kontynent wydaje się nie mieć końca. Dobrobyt i państwo socjalne, które
Europejczycy mają na co dzień, dla muzułmanów (bo jednak zdecydowana większość
przybyszów jest tego wyznania) wydaje się być świętym Graalem. Aby choć po
części zrozumieć tych ludzi, którzy tak chętnie zmierzają do ziemi obiecanej
oraz zamachowców z Paryża warto zapoznać się z <i>Dlaczego nie jestem
muzułmaninem.</i></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-size: x-small;">*I. Warraq, <i>Dlaczego
nie jestem muzułmaninem</i>, Europa Przyszłości, Warszawa 2013, s.15.</span></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> </span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Stowarzyszenie
Europa Przyszłości 2011</b></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Przekład:
Karolina M. Wielgat, Gwidon Kuśmierek</b></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Tytuł oryginału: <i>Why I am not a muslim</i></b></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">
</span><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: small;"><span class="fullpost">
</span></span></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-23653519184407441162015-11-17T07:30:00.000+01:002015-11-17T21:37:19.101+01:00Równoleżnik konfliktów [Eliza Griswold "Dziesiąty równoleżnik. Doniesienia z pogranicza chrześcijaństwa i islamu"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN1tcvpE9dBBHt-US4FzmT2a5n3FAznEfrZb_bCQkefNCR0akK8p8p-BF5gAywLufdt9dNpIRFP-kBoH-zcJ22nptoJ9oNOFLbPSIyZSX4ydK8o8QtaJtLhgVoQ_JECE9cusiM0Hxyd2I/s1600/dziesiaty_rownoleznik_doniesienia_z_pogranicza_chrzescijanstwa_i_islamu_IMAGE1_274138_11.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN1tcvpE9dBBHt-US4FzmT2a5n3FAznEfrZb_bCQkefNCR0akK8p8p-BF5gAywLufdt9dNpIRFP-kBoH-zcJ22nptoJ9oNOFLbPSIyZSX4ydK8o8QtaJtLhgVoQ_JECE9cusiM0Hxyd2I/s400/dziesiaty_rownoleznik_doniesienia_z_pogranicza_chrzescijanstwa_i_islamu_IMAGE1_274138_11.jpg" width="262" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Natura zawsze stawiała przed człowiekiem jakieś bariery nie do przezwyciężenia. Rzeki, ich zakola, góry i morza wyznaczały naturalne granice. J</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">askinie</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;"> dawały schronienie przed wrogami i siłami natury. Ludzie z czasem przekroczyli rzeki budując mosty, zbudowali statki i samoloty, aby przebyć morza i oceany, wydrążyli tunele i wyznaczyli bezpieczne szlaki przez góry. Nauczyli się konstruować narzędzia, dzięki którym pokonali w zasadzie wszystkie przeciwności. Jest jednak granica, której człowiekowi do dzisiejszego dnia nie udało się sforsować - jest to dziesiąty równoleżnik dzielący afrykańskie i azjatyckie kraje.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">W średniowieczu dziesiąty równoleżnik szerokości geograficznej północnej wyznaczał w Afryce granicę między obszarami pustyni i sawanny a wilgotnym lasem równikowym. Dla Arabów mających chrapkę na te tereny granica ta</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;"> okazała się nie do przebycia</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">. Wilgotny klimat oraz śmiercionośne muchy i komary zdołali pokonać jedynie czarnoskórzy chrześcijanie, którzy do dziś w Nigerii zamieszkują tereny na południe od dziesiątego równoleżnika. Granica geograficzna stała się również granicą pomiędzy religiami. Ale z czasem ta linia stała się również strefą podziału ekonomicznego - po jednej z jej stron są bogactwa naturalne, urodzajna ziemia, a po drugiej panuje bieda i wieczny niedostatek dóbr. W takich kategoriach dziesiąty równoleżnik dzieli wiele państw w Afryce i Azji.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Eliza Griswold podjęła się zadania ukazania realiów życia ludzi na pograniczu chrześcijańsko-muzułmańskim i próby wyjaśnienia przyczyn takiego stanu rzeczy. Autorka pokazuje, że tytułowy równoleżnik to granica, na której ścierają się nie tylko kwestie religijne - te najłatwiej wychwycić, bo wydają się najbardziej oczywiste w świecie, w którym wszyscy krzyczą o ekspansywnym islamie. Często te konflikty mają również inne podłoże: walki o ropę, wodę, lepsze pastwiska; religia jest wtedy tylko elementem wtórnym. Rozmowy z lokalnymi watażkami, przywódcami terrorystów, misjonarzami i zwykłymi ludźmi, mieszkańcami tych niebezpiecznych terenów przedstawiają dość obszernie problemy z jakimi muszą się borykać na co dzień. Czy jest nadzieja dla podzielonych wewnętrznie państw na powrót do normalności, na lepszą przyszłość? Wydaje się, że nie - każda ze stron chce pokoju. Ale pokoju na własnych warunkach. Pokoju, który faworyzuje tylko jedną ze stron.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Kilkuletnie zbieranie materiałów na miejscu, wśród tubylców, zarówno chrześcijan jak i muzułmanów, z pewnością wpływa korzystnie na zawartość merytoryczną książki. Czytelnik otrzymuje rzetelnie napisaną publikację, zgłębiającą problemy dotykające dane społeczności. Z pewnością nie jest to jednak książka poruszająca w sposób uniwersalny zagadnienie konfliktów pojawiających się na styku obu wyznań w innych rejonach świata. Dlaczego? Bo animozje zawsze mają głębszą podbudowę, uzależnioną od doświadczeń historycznych danego państwa. I taki jest też <i>Dziesiąty równoleżnik</i> - sięgający głębiej, a nie tylko ślizgający się po powierzchni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Muza 2013</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Przekład: Hanna Jankowska</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Tytuł oryginału: <i>The Tenth Parallel</i></b></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Seria: Spectrum</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span class="fullpost">
</span></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-14824742432717576612015-11-11T22:46:00.001+01:002015-11-11T22:46:48.979+01:00O Polaków (nie)czytaniu ["Szwecja czyta. Polska czyta" pod red. Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko-Zyglewskiej]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilxpHFo6apTimmYBPf82lPofBIrm_h32EsFRWz8-DvDF60PPs4UAxqxtNiuD9vjBV6bbQHehJu92Gs_CP7VUvRCQVLLPFcWFJblEbi_6GbMeRe4xxGYjTJYLj4SfcHS07GaKayZmyEA0lE/s1600/szwecja_czyta_okladka_mala_1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilxpHFo6apTimmYBPf82lPofBIrm_h32EsFRWz8-DvDF60PPs4UAxqxtNiuD9vjBV6bbQHehJu92Gs_CP7VUvRCQVLLPFcWFJblEbi_6GbMeRe4xxGYjTJYLj4SfcHS07GaKayZmyEA0lE/s320/szwecja_czyta_okladka_mala_1.jpg" width="201" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Statystyki mówiące o zastraszająco niskim poziomie czytelnictwa w Polsce co jakiś czas powracają jak bumerang, by zaraz zniknąć w fali bardziej szokujących newsów. Faktem jest, że temat jest niechwytliwy - raczej nie ma szans na pozyskanie rzeszy wyborców ten, kto obiecuje wyższe dotacje dla bibliotek czy niższy VAT na e-booki. Ale może nie tutaj pies jest pogrzebany. Czytelnictwo na wysokim poziomie prowadzi do rozwoju świadomości społecznej obywateli, a to może być nie po myśli władzy, której łatwiej sterować nieoświeconą masą... </div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
W dużym uproszczeniu można powiedzieć: Polska nie czyta. Nowinki technologiczne wypierają słowo pisane, a jeśli już sięgamy po dłuższy tekst (3-stronicowy), nie czytamy go, lecz jedynie skanujemy wzrokiem. Z rozmów ze znajomymi wiem, że sporo ludzi chce czytać, ale nie ma na to czasu, choć często odnoszę wrażenie, że jest to łatwa wymówka, bo podróż środkami komunikacji miejskiej jest świetnym pretekstem do czytania, a jeśli nie mamy takiej możliwości, zawsze można zrezygnować z oglądania serialu, buszowania po sieci czy bezsensownego snucia się po sklepach. Ktoś jednak powie: mam czas, chcę czytać, ale książki są takie drogie! Trudno się nie zgodzić z takim argumentem, choć w gruncie rzeczy to nie książki są drogie, lecz nasze zarobki są zbyt niskie (we Francji przeciętna książka kosztuje tyle samo co w Polsce, ale my zarabiamy o 2/3 mniej niż Francuzi*). W tym kontekście forsowana przez Polską Izbę Książki ustawa o książce (a raczej o cenie książki) nie poprawi sytuacji na rynku księgarskim, lecz go pogrzebie. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
"Polskiej" książce potrzebne jest realne wsparcie, tak jak ma to miejsce w Szwecji, o czym można przeczytać w książce pod redakcją Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko-Zyglewskiej <i>Szwecja czyta. Polska czyta</i>. Owszem, rynek książki zmienił się - minęły czasy gdy krytyk mógł utrzymać się z pisania recenzji (wystarczały 2-3 teksty miesięcznie!**), ale pozycja słowa pisanego, które ma głębokie podwaliny w szwedzkiej kulturze, jest nieustannie wzmacniana. W Polsce książki nie są modne do tego stopnia, że trudno znaleźć w polskim serialu czy książce czytającego bohatera, podczas gdy w Szwecji takie "lokowanie produktu" jest na porządku dziennym. W prasie w dniu premiery nowości pojawia się kilka recenzji, przez co potencjalny czytelnik może nie tylko zauważyć dany tytuł, ale również poznać różne opinie, śledzić dyskurs wokół książki. W oswajaniu z literaturą duży udział mają biblioteki, które nie są jedynie wypożyczalniami książek, ale także realizują sporo ciekawych programów, w dodatku nie tylko czytelniczych. Najważniejszą kwestią jest przyciągnięcie ludzi do siebie, a gdy przynęta zostanie złapana, jest szansa na ukształtowanie postaw czytelniczych. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Wśród szwedzkich rozmówców nie brakuje ludzi z misją, którzy nie gonią za bestsellerami, ale chcą wydawać dobrą, wartościową literaturę, która przyniesie czytelnikom coś więcej niż chwilę relaksu. Promuje się więc nie tylko potencjalne hity, ale całą ofertę. Co wydaje się szczególnie interesujące to fakt, iż szczególnie wspierani są debiutanci oraz autorzy nowatorscy czy też starsi wiekiem. U nas w Polsce zauważalny jest strach przed wydawaniem debiutów oraz kompleks polskości, brak wiary w polską literaturę (poza kilkoma-kilkunastoma najgłośniejszymi nazwiskami).</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Lektura rozmów zawartych w książce <i>Szwecja czyta. Polska czyta</i> każe pochylić się głębiej nad problemem niskiego poziomu czytelnictwa w naszym kraju. Trudno nie odnieść wrażenia, że u nas potrafi się tylko pięknie mówić i nic z tego nie wynika. To Szwecja jest krajem, w którym się działa i w którym wieloletnia praca na rzecz książki przynosi efekty. Czy Polska ocknie się w porę i również podąży tą drogą? Czas pokaże. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2015</b></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
* <i>Szwecja czyta. Polska czyta</i> pod red. Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko-Zyglewskiej, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015, s. 284-285. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
** Jw., s. 139.</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-66050609073948650962015-11-06T23:33:00.001+01:002015-11-06T23:33:38.732+01:00Monstrum totalne [Łukasz Orbitowski "Inna dusza"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhotmNl5m3mnu8QM0YnNJ54tp5Kd3IAoSb2yNS9xcYrZCbUJj73tU7_Trvebk7ru4aCfgNPwFpVBUcdAThEnTgwSZfCtyNsN1YsOsDpYTREYCiH3A1_GTaOjnmhvby9OK2JX711HjIAJhc/s1600/inna-dusza-b-iext28643457.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhotmNl5m3mnu8QM0YnNJ54tp5Kd3IAoSb2yNS9xcYrZCbUJj73tU7_Trvebk7ru4aCfgNPwFpVBUcdAThEnTgwSZfCtyNsN1YsOsDpYTREYCiH3A1_GTaOjnmhvby9OK2JX711HjIAJhc/s400/inna-dusza-b-iext28643457.jpg" width="275" /></a></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Bydgoszcz połowy lat dziewięćdziesiątych wyglądała zapewne jak wiele polskich miast po upadku PRL-u i przejściu huraganu wczesnego kapitalizmu. Odrapane kamienice, wszechobecny brud, szarość i nijakość, pustka, przygnębienie i poczucie utraty czegoś nienamacalnego, co gwarantowało w poprzednim ustroju spokój i pewną przyszłość. W tych realiach jednym się powiodło, a innym życie dało w kość.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Tacy też są główni bohaterowie powieści Łukasza Orbitowskiego. Rodzina Jędrka należy do klasy średniej - ojciec geodeta to nie byle kto w latach dziewięćdziesiątych. Wszystko w życiu jego najbliższych jest uporządkowane - ustalony harmonogram przygotowywania obiadów, sprzątania, słuchania muzyki, wspólnego czytania książek i oglądania telewizji jest przestrzegany wręcz z przesadą. Krzysiek ze swoimi rodzicami jest na drugim biegunie życia społecznego - ojciec alkoholik, matka w depresji. Wieczne długi i nieustanny brak pieniędzy - tak wygląda ich szara codzienność. Droga tych dwóch chłopaków (pierwszy szesnastolatek, drugi o 3 lata młodszy) zbiega się całkiem przypadkiem. Ale mimo, że pochodzą z dwóch całkowicie odmiennych światów, to znakomicie się rozumieją. Wspólnie chodzą na rowery, grają w piłkę, flipery, gry na konsoli. Razem odbywają wyprawę do domu, w którym straszy. Tym kiedyś żyły dzieciaki: wspólnym wyjściem na plac zabaw, na boisko czy gdzieś dalej, w rejony zakazane przez rodziców. Tak też żyli głowni bohaterowie <i>Innej duszy</i>. Przyjaźń była najważniejszą rzeczą, zwłaszcza dla Krzyśka. I nie zrywa jej nawet brutalne morderstwo dokonane przez Jędrka na swoim kuzynie, choć Krzysiek wie, że to jego przyjaciel dopuścił się tego czynu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Świat, w którym toczy się akcja, został wiernie odwzorowany przez Orbitowskiego - flipery, faceci nic nie
noszący pod płaszczami i lubiący towarzystwo młodych chłopców,
podejrzane interesiki. Jest wspomnienie o zbieraniu puszek po
piwie w celach kolekcjonerskich oraz proporczyków wszelkiej maści (których i u mnie pałętało się kilka po szafach) oraz muzyka z tamtego okresu. Na śniadanie je się mortadelę, a dorabia się myjąc samochody. Te szczegóły, które oddają realia lat 90., stanowią mocną stronę powieści i sprawiają, że czytelnik znający ten okres z autopsji bez problemu odnajduje się w świecie książki. </span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">Oczywiście wszystkie te smaczki są ważne, ale najważniejszą kwestią jest poszukiwanie odpowiedzi na podstawowe pytanie, które stawia sobie każdy człowiek, gdy ktoś zostaje zamordowany: dlaczego? Z jakiej przyczyny? Jędrek jest osobą lubianą, zdolną, zaradną, samodzielną i żądną sukcesu i sławy, bycia rozpoznawalnym. Mięśniak będący najlepszym cukiernikiem w mieście? Kuriozum nie mające racji bytu. A jednak... Jędrek to perfekcjonista we wszystkim co robił: w gotowaniu, pieczeniu, sprzątaniu. No i w zabijaniu. Człowiek bez emocji, z zanikiem kory mózgowej odpowiedzialnej za uczucia wyższe. Postać chwytająca ojca za gardło, ukręcająca głowy kociętom i pomagająca rodzinie zamordowanego przez siebie kuzyna, starająca się zastąpić nieobecnego syna i brata. Zimny morderca, a zarazem utalentowany spec od ciast i deserów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Wydawnictwu Od Deski Do Deski towarzyszy myśl Marka Twaina: <i>Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a to dlatego, że fikcja musi być prawdopodobna </i>i seria Na F/Aktach w pełni realizuje to motto. Hubert Klimko-Dobrzaniecki w <i><a href="http://www.poczytajka.blogspot.com/2015/08/czy-ty-tez-jestes-morderca-hubert.html">Preparatorze</a></i> opisywał historię mężczyzny, który siekierą zabił siostrę i matkę. Orbitowski wybrał pozbawionego uczuć młodego byczka szlachtującego dwójkę nastolatków ze swojego otoczenia. Przerażające jest dla mnie to, że pierwszoplanowi bohaterowie obu powieści zostali przedstawieni jako osoby interesujące, takie, które chciałoby się poznać. Straszne jest również to, że tacy ludzie żyją pośród nas, są naszymi sąsiadami - na co dzień normalnymi ludźmi, którzy tylko potrzebują impulsu. Taka Bydgoszcz może być w każdym miejscu Polski.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Na spotkaniu Sekielskiego z autorami serii Na F/Aktach w czasie Targów Książki w Krakowie Łukasz Orbitowski powiedział, że stworzył w swojej powieści monstrum totalne. Jędrkowy wirus zła zainfekował całkiem zapatrzonego weń Krzyśka. Tyle tylko, że ten nie posunął się do czynów. Poprzestał na marzeniach.</span><br />
<br />
<b><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Od Deski Do Deski 2015</span></b><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>Seria Na F/Aktach </b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span class="fullpost">
</span></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-67398002411608931802015-10-31T21:44:00.003+01:002015-10-31T21:51:54.766+01:00Gruziński tort... z zakalcem [Maciej Jastrzębski "Klątwa gruzińskiego tortu"]<span class="fullpost">
</span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlkEwbj66F1a5pluPtXt40LO68wMEOg8s5O-dBd9jUswz39RtusdUZ-8sdRHG1HCjkqZBsTZEKqwQiAnuVb-ng8THHXmuvDict_76VIjvv_B9gX_3dJrXIEbe063mcbVeuEsM9C8GuAuXN/s1600/klatwa-gruzinskiego-tortu-b-iext26272896+%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlkEwbj66F1a5pluPtXt40LO68wMEOg8s5O-dBd9jUswz39RtusdUZ-8sdRHG1HCjkqZBsTZEKqwQiAnuVb-ng8THHXmuvDict_76VIjvv_B9gX_3dJrXIEbe063mcbVeuEsM9C8GuAuXN/s320/klatwa-gruzinskiego-tortu-b-iext26272896+%25281%2529.jpg" width="240" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Macieja Jastrzębskiego od strony literackiej - autor jest również korespondentem Polskiego Radia - miałam okazję poznać przy okazji lektury <i><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2013/07/maciej-jastrzebski-matrioszka-rosja-i.html" target="_blank">Matrioszki Rosji i Jastrzębia</a></i>. Spotkanie było bardzo udane, dlatego po cichu marzyłam, by jego kolejna książka dotyczyła Gruzji. Minął rok z okładem i proszę - w moje ręce trafiła <i>Klątwa gruzińskiego tortu</i>! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Gdy sięgałam po książkę mój entuzjazm był ogromny. Nie mogłabym odmówić sobie lektury jakiejkolwiek książki o Gruzji, a dodatkową zachętą była znacznie poprawiona w stosunku do poprzedniej książki Jastrzębskiego jakość wydania. Moje zdziwienie było równie wielkie, gdy okazało się, że przez kolejne strony książki brnęłam z mozołem niczym przez zaśnieżony górski szlak i ani piękne widoki, ani sprzyjająca pogoda nie rekompensowały trudu! Do pewnego momentu było ciekawie: Jastrzębski pisał i o herbacianych polach Batumi, i o wojnie rosyjsko-gruzińskiej (w końcu zaczynałam rozumieć, jak do niej doszło), ale z czasem zaczęłam zauważać, że im dalej w las, tym więcej drzew - coraz ciężej było mi przedzierać się przez kolejne strony politycznej "korespondencji". Lektura zaczęła nużyć gdy zdałam sobie sprawę, że i tak niewiele zapamiętam z tego korowodu nazwisk i faktów, i tylko zagadka dziewczyny o fiołkowych oczach, która powoli dążyła ku wyjaśnieniu, mobilizowała mnie do przewracania kolejnych kartek... Owa tajemnicza postać była przyjaciółką kierowcy (i przyjaciela) korespondenta, która przed laty w tajemniczy sposób zniknęła z jego życia. Jastrzębski dał Dżabie nadzieję, że przez swoje "dojścia" pomoże mu odnaleźć Nino, bo dziewczyna była zamieszana w politykę... Po takiej intrygującej zapowiedzi nagle: trach! kolejne rozczarowanie! Historia ta nie zyskała wyrazistego rozwiązania. Sam zabieg wprowadzenia postaci przewodnika - tak jak w <i><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2013/07/maciej-jastrzebski-matrioszka-rosja-i.html" target="_blank">Matrioszce Rosji...</a></i> - był trafiony. Zarówno wujek Borka jak i Dżaba to postaci na poły fantasmagoryczne i intrygujące; wielka szkoda, że ten wątek w <i>Klątwie gruzińskiego tortu</i> nie został należycie doprowadzony do końca.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Niestety, w ostatecznym rozrachunku - i na tle <i><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2013/07/maciej-jastrzebski-matrioszka-rosja-i.html" target="_blank">Matrioszki Rosji...</a></i> - <i>Klątwa gruzińskiego tortu</i> nie wypada korzystnie. Książka zmęczyła mnie natłokiem faktów, nazwisk, informacji, a że wrodzona przyzwoitość nie pozwoliła na przeskakiwanie tych mniej interesujących stron, lektura dłużyła się niemiłosiernie (2 miesiące to naprawdę kawał czasu jak na książkę objętości 350 stron!). Ten gruziński tort okazał się dla mnie zbyt ciężkostrawny... Przecież kraj to nie tylko wojny, rewolucje i kolejne przetasowania na stołkach! A gdzie problemy szarych obywateli, tradycje, wspaniała kuchnia? Z niecierpliwością czekam na <i>Pestki winorośli i trzy jabłka</i> Marcina Sawickiego oraz <i>Toast za przodków</i> Wojciecha Góreckiego - być może <i>Klątwa gruzińskiego tortu</i> świetnie uzupełni się z nimi? Tymczasem czekam na <i>Krym: miłość i nienawiść</i>, bo że po niego sięgnę, jest pewne. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Editio 2014</span></b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-30760496931811087572015-10-16T23:09:00.001+02:002015-10-16T23:09:16.011+02:00Podróż marzeń ["Gruzja i Armenia oraz Azerbejdżan. Magiczne Zakaukazie"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdgs0x_ONXk0WMzKovbydxLQjL9qs9LKHFPjO7c3yS0G62_ln6RiO1Gh8uiJfzpGbJ-q6jOIUvcOBfp3iSfWsTLsA_erxLvi_MvikNKrLaGyL13O9erHiTrTkIV4J2YmaDeIo_DqHjqhcJ/s1600/gruzja-armenia-oraz-azerbejdzan-magiczne-zakaukazie-b-iext8468809.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdgs0x_ONXk0WMzKovbydxLQjL9qs9LKHFPjO7c3yS0G62_ln6RiO1Gh8uiJfzpGbJ-q6jOIUvcOBfp3iSfWsTLsA_erxLvi_MvikNKrLaGyL13O9erHiTrTkIV4J2YmaDeIo_DqHjqhcJ/s400/gruzja-armenia-oraz-azerbejdzan-magiczne-zakaukazie-b-iext8468809.jpg" width="280" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Do Gruzji wybieram się od kilku lat i za każdym razem bezskutecznie. Nie pomogło nawet zapisanie się na kurs języka gruzińskiego i zaopatrzenie w przewodnik (w przypadku Krymu było to bardzo skuteczne posunięcie) <span style="background-color: white;">–</span> za każdym razem moja wola przegrywa w starciu z kwestią finansową (może Gruzja nie jest drogim krajem, ale kiedy policzy się loty dla dwóch osób, dojazdy na lotnisko i wynajęcie samochodu <span style="background-color: white;">– po moim wymarzonym Waszlowani trudno poruszać się w inny sposób </span><span style="background-color: white;">–</span> to już zbierze się pokaźna sumka). Mam jednak nadzieję, że w końcu będę mogła spełnić jedno z moich podróżniczych marzeń, póki co musiała mi jednak wystarczyć lektura przewodnika.</span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">O przewodnikach Bezdroży pisałam już dwukrotnie, recenzując pozycje dotyczące </span><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2013/09/artur-grossman-krym-powysep-rozmaitosci.html" style="font-family: Verdana, sans-serif;" target="_blank">Krymu</a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> oraz </span><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2014/12/nie-tylko-zote-piaski-robert-sendek.html" style="font-family: Verdana, sans-serif;" target="_blank">Bułgarii</a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">. Publikacje te miałam okazję przetestować w terenie, podróżowanie z "Gruzją..." miało nieco inny, kanapowy charakter (choć wówczas czytałam go pod kątem planowania podróży). Moją wymarzoną podróż zaczęłam od rozdziału zatytułowanego "Zaproszenie na Zakaukazie", gdzie autorzy proponują kilka tras wycieczek. Następnie przeniosłam się kolejno do Gruzji, Armenii oraz Azerbejdżanu, gdzie zapoznałam się ze specyfiką tych krajów. J</span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">ak w każdej niebiesko-pomarańczowej książeczce, tak i w tym przewodniku znalazłam garść informacji praktycznych i krajoznawczych oraz charakterystykę najciekawszych atrakcji zilustrowaną rycinami i mapkami. </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">O Armenii i Azerbejdżanie niewiele wiem, więc nie jestem w stanie odnieść się do rzetelności informacji, natomiast w przypadku Gruzji ubolewam, że niektóre miejsca zostały potraktowane po macoszemu, np. wspomniany wyżej Park Narodowy Waszlowani (w przeciwieństwie do Parków Narodowych Borżomi-Karagauli i Lagodechi, co świadczy o tym, że brak ten nie wynika z braku zainteresowania autora naturą). Zdaję sobie sprawę z tego, że każda książka ma ograniczoną objętość, ale wolałabym trzy oddzielne tomiki, ale bardziej szczegółowe niż jeden pobieżnie traktujący dany kraj. Zapewne dla większości turystów taka ilość informacji będzie wystarczająca, ja jednak cenię sobie nie tylko zabytki, ale także </span><span class="fullpost" style="font-family: Verdana, sans-serif;"></span><span style="background-color: white; font-family: Verdana, sans-serif;">– a właściwie: przede wszystkim </span><span style="background-color: white; font-family: Verdana, sans-serif;">– przyrodę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Mimo wszystko przewodnika Bezdroży nie zamieniłabym na żaden inny z polskojęzycznych wydawnictw. Przemawiają za nim nie tylko treść, ale również poręczność (format jest idealny), lekkość i atrakcyjna szata graficzna. Wspomniane wcześniej przewodniki po Krymie i Bułgarii idealnie sprawdziły się w podróży, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się w ten sam sposób przetestować <i>Gruzję i Armenię oraz Azerbejdżan</i>.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Bezdroża 2013</span></b></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-24892192191542685052015-10-13T22:59:00.002+02:002015-10-13T22:59:40.008+02:00Joel Bakan "Dzieciństwo w oblężeniu. Łatwy cel dla wielkiego biznesu"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKYjIPMqfDjOqjjIVGoQJ33M19WUofdcRI4lHMX_H5Zum61tYf0V0b1oKbCRr7GkNiPZhkVlO9Ox6fkLfixT5_PcinkMulDOe6lKa0ekjcKtW9m3T4UgJb1H2PETu6Wv4Hs8dO-oMkfh4/s1600/dziecinstwo-w-oblezeniu-latwy-cel-dla-wielkiego-biznesu.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKYjIPMqfDjOqjjIVGoQJ33M19WUofdcRI4lHMX_H5Zum61tYf0V0b1oKbCRr7GkNiPZhkVlO9Ox6fkLfixT5_PcinkMulDOe6lKa0ekjcKtW9m3T4UgJb1H2PETu6Wv4Hs8dO-oMkfh4/s400/dziecinstwo-w-oblezeniu-latwy-cel-dla-wielkiego-biznesu.jpg" width="252" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">W serii Spectrum zdarzało mi się trafiać zarówno na książki napisane językiem bardzo ciężkim, hermetycznym, naukowym, jak i napisane ze swadą, lżej podchodzące do tematyki i naszpikowane przykładami oscylującymi wokół przedmiotu publikacji. Po<i> Dzieciństwie w oblężeniu </i></span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><i><span class="st">–</span> </i>patrząc przez pryzmat poczynań zawodowych Bakana, profesora prawa, asystenta prezesa Sądu Najwyższego Kanady, autorytetu w dziedzinie prawa o międzynarodowej renomie </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span class="st">–</span> można było spodziewać się książki topornej, wręcz prawniczego bełkotu z licznymi odwołaniami do przepisów prawa. Kanadyjczyk zaskoczył mnie nie tylko lekkością języka, ale i prostotą opisywania skomplikowanych zjawisk zachodzących pomiędzy elementami życia społecznego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Każdy z nas był kiedyś dzieckiem. Moje dzieciństwo przypadło na przełom lat 80. i 90., </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">ważny dla Polski czas, </span>kiedy rodziła się demokracja, a kapitalizm nieustępliwie zaczął wciskać się pod strzechy. I choć dziś ówczesne przejście od gospodarki centralnie sterowanej do wolnego rynku jest nazywane "dzikim kapitalizmem", to ta dzikość była bardziej etyczna niż dziś, bo wszelki biznes był ukierunkowany na robienie pieniędzy na dorosłych - to oni byli głównymi, w zasadzie jedynymi, odbiorcami prymitywnych reklam. Kto wtedy myślał o dziecku jako uczestniku rynku z dużym potencjałem nabywczym? Papier toaletowy, który reklamowało dziecko, to jeden z pierwszych spotów, który pamiętam z ówczesnych pionierskich czasów. Ale czy dzieci wtedy wpływały na rodziców, aby wybrali papier tej firmy, a nie innej, bo tata Marcina kupił właśnie taki? Dziś niestety to się ogromnie w Polsce zmieniło, dziecko jest równorzędnym lub nawet nadrzędnym odbiorcą reklam. Czasami mam wrażenie, że przy półce sklepowej to dziecko jest głównym decydentem w sprawie produktów, które wędrują do wózka. A przecież w supermarketach wcale nie wydajemy najwięcej. Sektor bankowy, motoryzacja, wczasy, czy</span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"></span> elektronika to obszary, gdzie zostawiamy większe sumy. Są to </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span class="st">również branże, w których każdy stara się poszerzyć grono swoich klientów, adresując przekazy reklamowe do coraz młodszych i coraz bardziej wpływowych odbiorców –</span></span> dzieci już nie pójdą do szkoły jeśli nie dostaną tableta!</span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span class="st"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Reklama</span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"> będąca najłatwiej rozpoznawalnym wrogiem
każdego rodzica, bo w najbardziej bezpośredni i naoczny sposób wpływa na
konsumenckie decyzje dzieci i dorosłych,</span> stanowi tylko jeden z tematów poruszanych przez Bakana. Kolejnym wyzwaniem jakie stawiają rodzicom krwiożerczy i żądni pieniędzy kapitaliści są gry. Mniejsza z tym, jeśli nie są to opływające krwią i nurzające się w sosie przemocy bezpłatne gry edukacyjne. Ale gdy w grę wchodzi manipulowanie dziecięcym poczuciem przywiązania, troski, miłości do jakiegoś wirtualnego zwierzątka czy innego potworka, gdy jego życie zależy od zasobności portfela opiekunów... Nie każdemu z nas musi się podobać taki mechanizm postępowania twórców gier. Pamiętam jak w czasie studiów kolega pospiesznie się ze mną żegnał, bo musiał biec do akademika podlać marchewki na działce, bo inaczej mu padną. Skoro chłop dwudziestoletni może aż tak zaangażować </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">się </span>w doglądanie wirtualnych grządek, to jak wielkie spustoszenie w kilkuletniej kształtującej się psychice może spowodować ta sama gra?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Im dłużej czytałem tę skromną objętościowo (300 stron, mały format) książkę, tym włos coraz bardziej jeżył mi się na głowie. Firmy farmaceutyczne, lekarze i naukowcy - wszystkie te elementy wpłynęły na utworzenie liberalnego prawa dla rynku zbytu leków. Trudno znaleźć początek łańcucha kłamstw, który zaciskał się na szyjach dzieci pochopnie diagnozowanych jako chore psychicznie. Ameryka to państwo, w którym rządzi pieniądz i nic tej władzy nie jest w stanie powstrzymać. Do ustawy traktującej o chorobach psychicznych dzieci dopisywano coraz więcej schorzeń, aby poszerzać rynek zbytu farmaceutyków. Aby leki danego producenta lepiej się sprzedawały lekarze byli zapraszani na konferencje, na wystawne kolacje, luksusowe wycieczki. Większa ilość wypisanych przez nich recept to większe przychody producentów, a że czasem jakieś dziecko umrze z powodu przepisania zbyt dużej dawki lub okaże się, że dany medykament zamiast pomagać szkodzi? To wszystko jest wliczone w koszta - zapłaci się odszkodowanie, pobije się w piersi. I dalej będzie się robiło swoje. W tej żonglerce zdrowiem psychicznym najmłodszych najbardziej wstrząsająca jest postawa naukowców - zdarza się, że fałszują badania lub ukrywają działania uboczne preparatów, nad którymi pracują. Ekspertyzy, które pisze się, aby potwierdzić tezę jaką złożył zleceniodawca - oto jak działają z założenia prawdomówni naukowcy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Ameryka, kraj wolności, kraj gdzie powstała pierwsza konstytucja, państwo niosące demokrację "ciemnym ludom" krajów muzułmańskich. Mimo to tutaj w takim samym stopniu jak u tych "ciemnych" narodów nie zwraca się uwagi na zdrowie dziecka. Zanieczyszczenia powstałe w wyniku eksploatacji złóż naturalnych, katastrofy ekologiczne - firmy chętnie zapłacą kary (wszak są one nikłymi wydatkami), aby zamknąć gęby tym, którzy krzyczą zbyt głośno. Tylko kilkaset spośród ponad 80 tysięcy związków chemicznych będących w obrocie na rynku amerykańskim (wiele z nich wchodzi w skład zabawek dla dzieci) zostało przebadanych pod względem szkodliwości dla organizmu ludzkiego. Jeśli ktoś podnosi larum, że te nieprzebadane powinno się zbadać lub wycofać, podnoszą się głosy, że to ograniczenie wolności. A praca dzieci? Co prawda często są to emigranci z Meksyku czy Ameryki Południowej, ale czy to dzieci gorsze? Czy o taką wolność walczyli twórcy konstytucji? Czy chcieli, żeby dzieci, czyli dorośli, pełnoprawni Amerykanie, tylko o kilkanaście/kilkadziesiąt lat młodsi, były wykorzystywane jako ten najsłabszy, najbardziej podatny na wpływy element wolnego rynku? Śmiem wątpić. W czasie lektury nachodziły mnie myśli, że obecny świat powinien się zawalić, ludzie powinni wymrzeć, żeby Ziemia się odrodziła, odetchnęła chwilę, odsapnęła. Jeśli człowiek nie potrafi poszanować samego siebie, nie ma szacunku dla dzieci, to dla kogo będzie miał?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Muza 2013</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Seria: Spectrum</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Tytuł oryginału: <i>Childhood under siege: how big business targets children</i></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><b>Przekład: Hanna Jankowska</b> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span class="fullpost">
</span></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-51978857892816768822015-08-25T08:00:00.000+02:002015-08-25T08:00:08.741+02:00Polska li to? [Dariusz Kortko, Lidia Ostałowska "Pierony. Górny Śląsk po polsku i niemiecku. Antologia"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiamhcdjZG1OnqZRfb0LRwNqxAyU2hdKX7APcRUSbpmnhvZlsIpwapek1oYY6mFkzE5VZczg81lUPcMA7xopQ9PGqc58oisivNOTru-qlBek4nMMpRuk3OH_RlJcTyvI0JTVt6HSjNFi4/s1600/pierony_gorny_slask_po_polsku_i_niemiecku_antologia_IMAGE1_332879_3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiamhcdjZG1OnqZRfb0LRwNqxAyU2hdKX7APcRUSbpmnhvZlsIpwapek1oYY6mFkzE5VZczg81lUPcMA7xopQ9PGqc58oisivNOTru-qlBek4nMMpRuk3OH_RlJcTyvI0JTVt6HSjNFi4/s320/pierony_gorny_slask_po_polsku_i_niemiecku_antologia_IMAGE1_332879_3.jpg" width="246" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Cokolwiek bym napisał o tej książce, to i tak nie odda to jej tematyki nawet w nikłym ułamku. <i>Pierony. Górny Śląsk po polsku i niemiecku. Antologia</i> porusza zagadnienie śląskości, częściowo - trochę na uboczu, mimo woli - ją definiując. Ale aby ją wyłapać, </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">trzeba nieźle się nagłowić i nagimnastykować, aby znaleźć jej </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">składniki </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">porozrzucane po całym zbiorze </span>w reportażach, opowieściach, opowiadaniach, wycinkach z gazet. A i tak, podejmując ten trud, nie otrzymamy jednego spójnego obrazu Ślązaka, bo żaden z fragmentów nie podaje nam na tacy cech charakterystycznych zarówno dla mieszkańców, jak i tego wyjątkowego regionu Polski. Więc może za skomplikowana i zawiła jest ta książka? Za trudna?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Owszem, nie było lekko przebić się przez nudne wycinki z gazet końca XIX i początku XX wieku dotyczące zarobków i wydatków górników. Ale dzięki tym nużącym przykładom dosadniej zrozumiałem powiedzenie: w miarę jedzenia apetyt rośnie. Apetyt górników-Polaków, którzy pod zaborami byli gnębieni i wykorzystywani do pracy ponad normę czasową i ponad siły, </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">za komuny </span>zaczął powoli </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">rosnąć</span>, każąc im domagać się coraz liczniejszych przywilejów. Kiedy towarzysz Gierek częściowo wykorzystał górników do celów politycznych (dzięki czemu doczłapał się funkcji I Sekretarza KC PZPR), obsypując ich "górami złota" (mięso dostępne w sklepach bez większych ograniczeń, wódka i inne towary "luksusowe" wypełniające półki), nie zwracał uwagi na to, że rozpieści jedną grupę społeczną kosztem innych. Z tej rozpusty wynikły same problemy dla rządzących, które nie są echem przeszłości, ale dziś uderzają ze zdwojoną siłą; okazało się również, że każdy kij ma dwa końce: coraz częstsze niezadowolenie z powodu braku artykułów żywnościowych oraz podwyżek ich cen prowadziły do strajków. Niektóre z nich, jak ten w kopalni Wujek, tłumiono używając wojska, MO i ZOMO.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><i>Pierony</i> to nie tylko historia najnowsza, żyjąca w nas dziś, bo co roku jest przypominana przy okazji hucznych wspominek. Są tu pamiątki powstań śląskich, ocena Korfantego (zarówno pozytywna jak i negatywna, dokonana przez dwóch różnych autorów). Tak wędrujemy dalej przez okres Autonomii Śląskiej, II wojnę światową, wyzwalanie Śląska przez Rosjan, aż po dzień dzisiejszy. Kilka reportaży poświęconych jest życiu codziennemu i obyczajom. Można powiedzieć, że książka ukazuje życie w PRL-u na przykładzie Śląska. Ukazane są nadużycia władzy, korupcja, kolesiostwo. Ale też walka o sprawiedliwość, o dobro społeczne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Autorami poszczególnych tekstów są w większości ludzie, których nazwiska niewiele mi mówią, ale wśród nich znajdują się też tuzy polskiego reportażu i nazwiska po prostu znane i poważane: Jarosław Iwaszkiewicz, Melchior Wańkowicz, Hanna Krall, Ryszard Kapuściński. Nigdy za nimi nie przepadałem, a ten zbiór nie sprawił, że moja niechęć do nich minęła. Do moich ulubionych fragmentów zbioru zaliczam teksty: <i>Ołowica atakuje</i> Heleny Kowalik, <i>Zawał</i> Janusza Roszki, <i>Listy z Wehrmachtu </i>Józefa Smyczka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Choć Śląsk zawsze kojarzył mi się (pewnie zresztą nie mnie jedynemu) z jedną grupą zawodową - górnikami, to w <i>Pieronach</i> ukazano go jako różnorodną mieszankę społeczną i kulturową. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że Śląsk widziany oczyma autorów tekstów tworzących ten zbiór to taka Polska w pigułce z jej wszelkimi zaletami i przywarami. A to, że głównymi bohaterami są górnicy? Może mają twardszy charakter - </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">tak jak spracowane dłonie - </span>niż przedstawiciele innych profesji, ale problemy, z którymi na co dzień musieli i muszą się stykać są podobne do tych jakie na co dzień dotykają większość Polaków.</span><br />
<br />
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-size: x-small;">redakcja i korekta: poczytajka :) </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><b>Agora 2015</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><b></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span class="fullpost">
</span></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-79676953524011114322015-08-23T08:00:00.001+02:002015-08-23T08:00:00.603+02:00Detektywów i moredrców podglądanie [Mariusz Czubaj "Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihJvSW41JhfgP0h3tPRMTJ1bh93h-CDKLv24GoRDXhldQcRO2tE8Jgt3g2hx_9AJkMeBO84TxRT02HZlSaE9OE1YhmRfF_e90fjIf0c7hQhtDZSM6injEI100ZZueRsc45XVSHjCMBVrU/s1600/etnolog-w-miescie-grzechu-b-iext6168973.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihJvSW41JhfgP0h3tPRMTJ1bh93h-CDKLv24GoRDXhldQcRO2tE8Jgt3g2hx_9AJkMeBO84TxRT02HZlSaE9OE1YhmRfF_e90fjIf0c7hQhtDZSM6injEI100ZZueRsc45XVSHjCMBVrU/s1600/etnolog-w-miescie-grzechu-b-iext6168973.jpg" width="255" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Najciemniej pod latarnią, mówi porzekadło. Pod latarnią widniejącą na okładce <i>Etnologa w Mieście Grzechu</i> jest rzeczywiście ciemno, mimo iż Mariusz Czubaj napisał książkę o kryminale jako gatunku literackim, aby te ciemne obszary rozjaśnić, usystematyzować i podać czytelnikowi w przystępny sposób.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Mariusz Czubaj jest laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej powieści kryminalnej i sensacyjnej 2008 roku. Od czasu do czasu pisze powieści kryminalne, a na co dzień jest profesorem antropologii w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. I to z pozycji naukowca zabrał się do napisania <i>Etnologa</i>... Prócz tytułów naukowych oraz tytułów książkowych, których ma już kilka na koncie, profesor Czubaj jest oczytaną osobą na swoim kryminalnym poletku - ilość książek jaką przytacza w publikacji jest dla mnie przytłaczający. Ten ogrom literatury podmiotu wywołał u mnie poczucie wstydu, że w ogóle sięgnąłem po <i>Etnologa...</i> Jeżeli czytelnik chciałby w pełni zrozumieć poruszaną w niej problematykę i zagadnienia związane z literaturą kryminalną to raczej nie jest to książka dla nich. Autor odwołuje się głównie do klasyków gatunku - Agathy Christie, Raymonda Chandlera, Jeffrey'a Archera. Napomyka też o Mankellu oraz Larssonie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">W czasie lektury książka okazała się męcząca i przeczytałem ją z poczucia obowiązku - jak zacznę to staram się skończyć. Język okazał się być hermetyczny, zrozumiały raczej dla osób interesujących się kryminałem na podobnym poziomie co autor. Z pewnością taka książka może być pomocna dla początkujących pisarzy literatury z trupem w szafie w roli głównej - jest to bardzo dobry przewodnik po mnogości podgatunków, które zostały wyodrębnione ze względu między innymi na postać osoby prowadzącej śledztwo czy na rolę przedmiotu zbrodni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><b>Oficynka 2010</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span class="fullpost">
</span></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-78466738224872895512015-08-21T08:00:00.000+02:002015-08-21T08:00:02.174+02:00Czy ty też jesteś mordercą? [Hubert Klimko-Dobrzaniecki "Preparator"]<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlLPt14n0hNY4VH7rJw6rxx8xRho2xOIeqMM1D_5ha511UWNFwxpgzwtGOO5YdIk2skqRoJfO5Z6xoKz7pLOlEW5LHGQYaWiJlAGyhhsDi_wRYcY-fGzcYj-H8ek127Km7UAjhf2IxRUw/s1600/preparator-b-iext28572759.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlLPt14n0hNY4VH7rJw6rxx8xRho2xOIeqMM1D_5ha511UWNFwxpgzwtGOO5YdIk2skqRoJfO5Z6xoKz7pLOlEW5LHGQYaWiJlAGyhhsDi_wRYcY-fGzcYj-H8ek127Km7UAjhf2IxRUw/s400/preparator-b-iext28572759.jpg" width="278" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Polski rynek książkowy wydaje się być przesycony, część wydawców narzeka na monopolistę, bez którego wsparcia książki się nie sprzedadzą, a który stawia zbyt wysokie wymagania finansowe. Polacy czytają podobno coraz mniej, a mimo to powstają nowe wydawnictwa. Czyżbyśmy mieli do czynienia z szalonymi wydawcami, którzy nie zwracając uwagi na zapotrzebowania czytelnicze, postanawiają rozpocząć swoją przygodę z wydawaniem książek? Coraz więcej jest oficyn, które zamykając się w swojej niszy, potrafią wycisnąć z niej tyle soków, że są w stanie nasycić swoje portfele (chociaż może nie zawsze) i zyskać motywację do dalszego podążania obraną ścieżką. Takim nowym wydawnictwem, które w moim odczuciu zasługuje na docenienie i zwrócenie nań uwagi (o co samo już zabiega, promując inną książkę w Programie Polskim Trzeciego Radia, popularnej "Trójce") jest Od Deski Do Deski Tomasza Sekielskiego.</span>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Większość z nas pewnie kojarzy właściciela wydawnictwa z programu <i>Teraz My!</i>, ale dał się on poznać również jako autor książek sensacyjnych. A teraz podjął się wyzwania wydawania literatury. Do sprawy podszedł konkretnie, z przytupem. Stworzył <i>Serię Na F/Aktach - </i>książki są pisane w oparciu o akta spraw, które faktycznie toczyły się przed sądami w Polsce, zaś fabuła została wpisana w ówcześnie panujące realia. Autorów Sekielski wybiera spośród tych z dorobkiem, z ugruntowaną pozycją, z nominacjami do krajowych nagród. Listę otwierają Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Łukasz Orbitowski i Janusz Leon Wiśniewski. Dwa ostatnie nazwiska są większości czytelników raczej znane: o otwierającym serię można było usłyszeć przy okazji nominacji </span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">do nagrody Nike i Paszportów Polityki</span>. Nie bez znaczenia dla treści książki jest to, że Klimko-Dobrzaniecki ma za sobą studia filozoficzne i teologiczne oraz nowicjat u palotynów. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Wracając do książki, główny bohater, tytułowy preparator, to człowiek w wieku około 40 lat. Jego dzieciństwo miało nieszczęście wypaść za czasów PRL-u. A nieszczęśliwe było nie z powodów politycznych, lecz z powodu leworęczności, która wtedy była uznawane za coś niewłaściwego, chorobę, którą siłą i przemocą próbowano tępić. Chłodne stosunki panujące między rodzicami - ojciec rozlazły, zobojętniały na świat, matka wiecznie mająca pretensje do wszystkich i siostra, ulubienica i pupilka matki - koktajl to zaiste wybuchowy dla dziecka zaczynającego szkołę. Dopełniają go brak zrozumienia i miłości ze strony rodziców, poczucie braku własnej wartości, zainteresowanie śmiercią, rozkładem, pierwsza miłość i niepowtarzalne doznania płynące z pierwszego seksu. Małżeństwo, które początkowo jest spełnieniem marzeń o pełnej i kochającej rodzinie, w miarę upływu czasu i przybieraniu kolejnych kilogramów przez żonę ulega powolnemu, lecz systematycznemu rozkładowi jak ludzkie ciało, którym na co dzień zajmuje się preparator. Sytuacja wydaje się taka jaką można spotkać w wielu polskich domach. I dlatego ta książka jest przerażająca - uświadamia, że w każdym z nas może czaić się mimowolny zabójca. Przez lata zbierają się w nas żale, urazy, kłopoty, kumulują się w czarze goryczy, która w pewnym momencie może przepełnić się i rozlać. Hubert Klimko-Dobrzaniecki ukazał najbardziej skrajny z możliwych scenariuszy przelania się tego ogromu zaszłych pretensji.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Forma książki została tak pomyślana, że miejsce i głównych bohaterów biorących udział w akcji poznajemy w zasadzie na ostatniej stronie powieści. Ma ona też jeszcze co najmniej jedną mocną stronę - jest nią zakończenie. Trafiło się wam takie, w którym autor trafnie podsumowuje całą książkę w kilku ostatnich zdaniach? Mnie od długiego już czasu nie. A tu właśnie tak jest - Hubert Klimko-Dobrzaniecki <i>Preparatora </i></span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">zamknął </span></span><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-family: Verdana,sans-serif;">mistrzowsko</span></span></span>!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;">Powieść, mimo iż wybrzmiewa w niej niewątpliwie nuta smutku i zawodu rzeczywistością, miejscami potrafi rozbawić. Choć nie da się ukryć, że nie jest to komedia, a rozkładem przesiąknięty jest dosłownie każdy skrawek kartek książki. Wizyta u fryzjera staje się pretekstem do poruszenia przez autora zagadnienia feminizmu, chomik staje się przedmiotem oswojenia dzieci ze śmiercią, a wyprawa chłopaka z ojcem po robaki na cmentarz doprowadza do zwierzeń najgłębszych, jakich dziecięce uszy nie powinny słyszeć. W pamięci pozostaje mi obraz zawiedzionych i zaskoczonych dziadków bohatera, kiedy dowiadują się, że cała rodzina porzuciła ich religię, katolicyzm, na rzecz Świadków Jehowy. W ogóle wiele w książce jest scen, które stawały się bardzo plastyczne, namacalne. Może to zasługa zainteresowania preparatora fotografią, jego dużego talentu w tym kierunku. Bliska stała mi się ta książka, z wieloma przemyśleniami bohatera się zgadzam, ba, zdarzało mi się odnajdywać wspólne zainteresowania i młodzieńcze fascynacje (choćby śmiercią). Ale czy to czyni mnie już wysoce prawdopodobnym mordercą?</span><br />
<br />
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><span style="font-size: x-small;">redakcja i korekta: poczytajka :)</span> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana,sans-serif;"><b>Od Deski Do Deski 2015 </b></span></div>
muzykowiskohttp://www.blogger.com/profile/04873650086777904224noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-851345066233879042015-07-21T17:54:00.003+02:002015-07-21T17:54:49.253+02:00Trudna sztuka szczytowania [Monika Witkowska "Góry z duszą"]<span class="fullpost">
</span>
<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhayc9GbuzE_vKqotxex4sEbXSYsq38v89cLZckYjbqSmruajCURxID_ftrRejwHx4-waik3lY6m7Er_JZ-d-D3rp1J5bwjdoD3ahU4BfA56zhQ9WOcE4sWpVLbY4OOtu7e9QFdejPqVpwZ/s1600/gory-z-dusza-b-iext28276166.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhayc9GbuzE_vKqotxex4sEbXSYsq38v89cLZckYjbqSmruajCURxID_ftrRejwHx4-waik3lY6m7Er_JZ-d-D3rp1J5bwjdoD3ahU4BfA56zhQ9WOcE4sWpVLbY4OOtu7e9QFdejPqVpwZ/s400/gory-z-dusza-b-iext28276166.jpg" width="298" /></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Monikę Witkowską poznałam jako pasjonatkę gór przy okazji lektury książki <i><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2014/02/monika-witkowska-everest-gora-gor.html" target="_blank">Everest. Góra Gór</a></i>. Wówczas autorka dała się poznać jako osoba pisząca w sposób ciekawy i bez zadęcia, więc chętnie sięgnęłam po <i>Góry z duszą</i>.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Książka ta jest zbiorem opowieści o siedmiu górskich wyprawach: na Kilimandżaro, Mont Blanc, Ararat, Aconcaguę, Rysy, Grossglockner oraz Kala Pattar wraz z Lobuche East. Wspomnienia przybrały formę dziennika, przez co czytelnik ma nie tylko okazję poczuć się jak zdobywca opisanych szczytów, ale również poznać od podszewki istotę wypraw wysokogórskich. Kto odpowiada za organizację? Ile dni trwa taka wyprawa? Jak wygląda życie w obozie i samo szczytowanie? Wiele informacji z pewnością nie tylko zaspokoi ciekawość fotelowych podróżników (to ten gatunek, który rzadko wciela swoją pasję w czyn, najczęściej jeżdżąc palcem po mapie siedząc w wygodnym i bezpiecznym fotelu), do których i ja się zaliczam, ale również będzie nieocenioną pomocą podczas planowania własnej wyprawy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Karty z dziennika - a raczej kilku, bo poszczególne szczyty Witkowska zdobywała na przestrzeni piętnastu lat (1999-2014) - przeplatają się z ciekawostkami dotyczącymi pierwszych lub nietypowych wejść, przyrody czy legend. To z nich czytelnik ma okazję dowiedzieć się czy Arka rzeczywiście osiadła na zboczach Araratu, na którym szlaku można zobaczyć ślady stóp Lenina i co symbolizują kolorowe chorągiewki znane z fotografii Himalajów. Szkoda tylko, że informacje te nie zostały zebrane w jednym miejscu, np. </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">przed informacjami praktycznymi</span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">na końcu każdego z rozdziałów - przeskakiwanie między tekstem właściwym, a okienkami nie służyło koncentracji na głównym wątku. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Na koniec warto wspomnieć o szacie graficznej, gdyż książka została pięknie wydana: właściwy dla albumów kredowy papier (o idealnej gramaturze!) i mnóstwo kolorowych fotografii. Niemalże do ostatniej strony zachwycałam się starannością, z jaką publikacja została przygotowana, gdyż rzetelna korekta nie jest dziś niestety rzeczą powszechną, a ja nie dostrzegłam ani jednej literówki, ani jednego zabłąkanego przecinka, aż nagle - trach! "Rzucie koki"* zdecydowanie osłabiło mój zachwyt... </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>Góry z duszą</i> to lektura obowiązkowa dla miłośników gór - od tych "fotelowych", przez "swojskich", tatrzańskich, po planujących własne wyprawy wysokogórskie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">* <span style="font-size: xx-small;">Monika Witkowska, <i>Góry z duszą</i>, Burda NG Polska, Warszawa 2015, s. 380.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Burda NG Polska 2015</span></b></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-55570055649819332352015-06-05T16:00:00.000+02:002015-06-05T16:00:55.518+02:00"Jak można kochać ojca, który stale cię bije?" [Colin Thubron "Za murem. Podróż po Chinach"]<span class="fullpost">
</span>
<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfqgqxQ2vYGiLhbwf3kKKLj2MXn9zALbCzS1BlqnfUTuEWfZOQ30FUaMEO2UEW40IdkJpoad_-cYVxl0KlhyFYXnoUj-kSgemACtnfR7vZj_yMPi73pR1iG3yNazENwoovhVvwHY4gQG8p/s1600/za_murem.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfqgqxQ2vYGiLhbwf3kKKLj2MXn9zALbCzS1BlqnfUTuEWfZOQ30FUaMEO2UEW40IdkJpoad_-cYVxl0KlhyFYXnoUj-kSgemACtnfR7vZj_yMPi73pR1iG3yNazENwoovhVvwHY4gQG8p/s400/za_murem.jpg" width="242" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jak ja lubię podróżować z Thubronem! Niespiesznie i dogłębnie odkrywać nieznane mi zakątki świata, przemierzać szlaki zwykłych ludzi i wsłuchiwać się w rytm ich życia. Po <a href="http://poczytajka.blogspot.com/2013/06/colin-thubron-cien-jedwabnego-szlaku.html" target="_blank">Jedwabnym Szlaku</a> i <a href="http://poczytajka.blogspot.com/2014/04/colin-thubron-gora-w-tybecie.html" target="_blank">Tybecie</a> przyszła więc pora na kolejną podróż - do Chin, do których udałam się z niekłamaną ekscytacją i ciekawością, mimo iż o Państwie Środka mogłam już trochę <a href="http://poczytajka.blogspot.com/search/label/Chiny" target="_blank">poczytać</a>. Wiedziałam jednak, że Colin Thubron odkryje przede mną inną, nieznaną twarz tego kraju. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Ten nastrój podniecenia towarzyszył również podróżnikowi gdy otwarto granice Chin. Jeszcze kilka lat temu niedostępny kraj jawił się jako terra incognita gwarantująca jeśli nie przygodę - bo powściągliwy Brytyjczyk nie należy do awanturników - to zbliżenie do tego, co nieznane, inne i co za kilka lat być może odejdzie w przeszłość. Jak się okazało, Thubron nie tylko miał poznać ową inność, on miał tę inność uosabiać. Podszczypywano go w policzki, badano wzrokiem, ale również chętnie z nim rozmawiano - w kraju, w którym partia narzuca myślenie i karze za odmienne poglądy nie ma miejsca na indywidualność i szczere dyskusje, brytyjski podróżnik dawał więc szansę na wymianę opinii czy choćby niezobowiązującą pogawędkę, podczas której można "dotknąć" diabelskiego Zachodu, będącego narzędziem terroru władzy. Jeden z rozmówców opowiadał Brytyjczykowi jak podczas wojny koreańskiej straszono ich Amerykanami, jadąc do Stanów Zjednoczonych spodziewał się więc spotkać w fabrykach kapitalistów z batogami. Gdy prawda okazała się inna, zorientował się, że wszystko co wpajano obywatelom było kłamstwem. Ale ta świadomość nie pomagała - wolność gwarantowana przez konstytucję była pustym frazesem, bo nie dało się z niej skorzystać, myśląc czy działając po swojemu. Za kwestionowanie prymatu partii groziły sankcje karne, a w najlepszym wypadku uznawano odstępcę za wariata. Bezpieczniej było więc poddać się władzy partii i zatracić swój indywidualizm. Mao Zedong zasiał w tych pokornych umysłach Chińczyków ziarno szkodliwej ideologii znanej nam pod pojęciem rewolucji kulturalnej. Walka z antysocjalistami przerodziła się w tępienie wszelkich przejawów burżuazyjności. Niszczono wszystko, co piękne, niepospolite, a ofiarą czystek padali nie tylko ludzie, ale nawet zwierzęta domowe. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Thubron co rusz spotykał na swojej drodze kogoś, kto pamiętał ten czas chaosu i terroru a czasem był także jego ofiarą. Według jednego z jego rozmówców to właśnie rewolucja kulturalna odpowiada za brak ideologii i egoizm ówczesnego młodego pokolenia, które jeśli czegoś pragnęło, to tylko dla siebie. Ktoś inny zauważył, że Chińczycy są narodem przywykłym do ofiar i mimo, iż nam, ludziom Zachodu, ich los wydaje się niegodny pozazdroszczenia, oni przyzwyczajeni są do takiego a nie innego życia. Być może - pisarz próbował usprawiedliwić Chińczyków - to nie bezlitosność popychała ich do okrucieństwa lecz brak złudzeń: córki sprzedawane były odległym wioskom jako tanie narzeczone, a gdy miały mniej szczęścia, wyrzucano je na śmietnik na pastwę psów... Same czworonogi również nie miały łatwo, gdyż Chińczycy cierpiący niedostatek i głód jedli wszystko, co żyje. W pewnym momencie Brytyjczyk zaczął się zastanawiać czy i on nie jest potencjalnym kandydatem do konsumpcji.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Colin Thubron pokazał Chiny jako kraj kontrastów. Z jednej strony zatłoczone i zaplute ulice, wszechobecna szarość i nijakość oraz woń uryny i smażonego oleju, z drugiej sterylne aleje i interesujący rozmówcy, z których każdy miał do przekazania ciekawą historię. Na jednej szali wpływy kultury Zachodu, na drugiej - niemożność wydostania się z pancerza nijakości i spod jarzma partii, choć ze szczerych rozmów wyłania się rosnący sprzeciw wobec ówczesnej polityki: <i>Nasz slogan mówi, że partia jest naszym ojcem, ojczyzna zaś naszą matką. Co za ojciec! Wolałbym być sierotą! Uuuch! (...) </i><i>Jak można kochać ojca, który stale cię bije?</i>*. Thubron prowokuje do zwierzeń, być może dlatego, że nie wytwarza bariery między sobą a tubylcami, lecz podróżuje najniższą klasą, stołuje się tam, gdzie miejscowi. Brytyjczyk posiada cenny dar słuchania i docierania do sedna sprawy, czasami zadziwiając samego siebie swoimi nieprzemyślanymi wypowiedziami (kilkakrotnie w tekście pojawia się stwierdzenie typu: usłyszałem swój głos mówiący [...]), co było miłym akcentem humorystycznym w tej niewesołej książce. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>Za murem</i> polecam, a sama czekam na kolejną podróż z Thubronem. Czas pokaże dokąd tym razem poprowadzi nasza droga.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: xx-small;">* Colin Thubron, <i>Za murem. Podróż po Chinach</i>, Czarne, Wołowiec 2015, s. 430.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Czarne 2015</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Seria: Orient Express</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Tytuł oryginału: <i>Behind the Wall. A Journey Through China</i></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Przekład: Paweł Lipszyc</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-78811447789774317452015-05-23T14:11:00.000+02:002015-05-23T14:11:39.328+02:00Oszustwo doskonałe? [Jacek Dehnel "Matka Makryna"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaEABKDmcV7bcUv8ZjaQK9656qla2atjI-fugkZ4BhOglJ37PTiDQ2PPmnQ6HlXDZxpLuMmfcqcGkCNLgkEs6GAaJtC3dP5pibjxkE-osgF0MEjjanMnBtR0NMsabLBP5r_l-5GlJOb5i3/s1600/matka-makryna-b-iext26334389.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaEABKDmcV7bcUv8ZjaQK9656qla2atjI-fugkZ4BhOglJ37PTiDQ2PPmnQ6HlXDZxpLuMmfcqcGkCNLgkEs6GAaJtC3dP5pibjxkE-osgF0MEjjanMnBtR0NMsabLBP5r_l-5GlJOb5i3/s400/matka-makryna-b-iext26334389.jpg" width="251" /></span></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"></span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>Matka Makryna</i> to jedna z tych książek, które od pierwszych stron czarują czytelnika słowem i przenoszą go w czasie do XIX wieku... i do czasów szkolnych i studenckich lektur. Jacek Dehnel przywołał czar języka polskiego, tę niepowtarzalną aurę zapomnianych słów, której wielokrotnie doświadczałam, a która gdzieś uleciała w natłoku potocznej polszczyzny serwowanej w większości współczesnych powieści. </span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span><span class="fullpost" style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Ale Jacek Dehnel czaruje nie tylko słowem, lecz zwodzi także historią, wyprowadzając czytelnika na manowce. Podczas lektury pierwszych stron jest on świadkiem wyznania Makryny Mieczysławskiej, przeoryszy klasztoru unickich zakonnic w Mińsku, która skarży się na prześladowania spowodowane odmówieniem Rosji przejścia na prawosławie. Te sugestywne opisy siedmioletniej katorgi przeplatane są opowieścią Ireny Wińczowej, wdowy po rosyjskim wojskowym, dla której los również nie był łaskawy. Bita i pogardzana przez męża-alkoholika, po śmierci swojego oprawcy nie zaznała jednak ukojenia, gdyż w ówczesnym społeczeństwie kobiety w jej wieku uznawane były za bezużyteczne. Wnikliwy czytelnik zapewne znajdzie analogie w losach tych dwóch kobiet, i słusznie. Wraz z upływem stron te dwie historie coraz bardziej się zazębiają, przenikają, by w końcu spleść się w jedną całość... </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Wińczowa okazała się kobietą przebiegłą, świadomą tego, że albo zwycięży, albo przegra wolność, być może nawet życie. Stawka w tej grze była wysoka, ale rozgrywka toczyła się również o najwyższą wartość - przywrócenie zdeptanej godności. Gdy tylko nadarzyła się okazja, wdowa ruszyła przed siebie ze swoją historią i była w tym wszystkim tak wiarygodna, że zyskała nie tylko uwielbienie tłumów, ale i przychylność samego papieża.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jak już wspomniałam, <i>Matka Makryna</i> została napisana fenomenalną polszczyzną! Rozsmakowywałam się w każdym zdaniu, nasyconym archaizmami i regionalizmami (na końcu powieści znajduje się słowniczek). Trafionym zabiegiem jest taka a nie inna konstrukcja powieści, w której monolog Mieczysławskiej przeplata się z monologiem Wińczowej - ja sama początkowo czułam się zwiedziona i nie potrafiłam odróżnić prawdy od kłamstwa. Co jest więc prawdą? </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Dehnel w powieści porusza wiele problemów społecznych XIX wieku, z których najmocniejszym akcentem wydaje się być sytuacja kobiet. Ze wspomnień Wińczowej wyłania się ogromny głód książek, do których kobiety nie były dopuszczane, jako tajemniczych, wręcz świętych przedmiotów. Jedynie przypadek - jak często w jej życiu - sprawił, że Irena nauczyła się czytać. Ówczesna kobieta nie była bytem autonomicznym, żyła w cieniu mężczyzny. Bohaterka powieści miała to nieszczęście, że nie mogła mieć dzieci i w jej odczuciu ten fakt zaważył na tym, jak była traktowana przez męża. To właśnie jej osobiste krzywdy były kanwą, na której powstały szczegółowe opowieści o torturach, którym poddawane były zakonnice z "jej" klasztoru.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>Matkę Makrynę</i> oczywiście gorąco polecam. Wprawdzie zdarzały się momenty, gdy przyłapywałam się na znużeniu, jednak w ogólnym rozrachunku jest to świetna powieść, której autor zadał sobie spory trud aby wiarygodnie przedstawić realia, w których żyła wielka mistyfikatorka: prześledził korespondencję, zapisy zeznań oszustki, notki prasowe, a także badania nad jej fenomenem, szperał w słownikach ówczesnej polszczyzny... </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jeżeli pozostałe powieści Dehnela reprezentują ten sam poziom, "kupuję je" w ciemno.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">W.A.B. 2014</span></b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-3695022599680404192015-05-13T23:13:00.001+02:002015-06-05T16:05:45.755+02:00Nowak obnażony [Kazimierz Nowak "Kochana Maryś! Listy z Afryki. Tom I. Libia - Egipt - Sudan"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSC2bgbSFxO2ueI7T4p0HPPBitrRNi-rvsHo4-Hk-9famTYVaLdoXnAdlHbUt2sGrxe3dKRzvD0f1OwbcVLtHch3-befATqWdWWWVFAxGyvjLAdd1uyyBiVoLxC7ADKsH2Kn4Re6b59K4p/s1600/prz%C3%B3d-m-370x523.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSC2bgbSFxO2ueI7T4p0HPPBitrRNi-rvsHo4-Hk-9famTYVaLdoXnAdlHbUt2sGrxe3dKRzvD0f1OwbcVLtHch3-befATqWdWWWVFAxGyvjLAdd1uyyBiVoLxC7ADKsH2Kn4Re6b59K4p/s400/prz%C3%B3d-m-370x523.jpg" width="282" /></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Po lekturze <i><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2015/04/kazimierz-nowak-rowerem-i-pieszo-przez.html">Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd </a></i>Kazimierz Nowak w moich oczach urósł do rangi bohatera. Niemal sto lat temu, bez żadnych udogodnień, jedynie z rowerem i kilkoma sakwami, przemierzał Afrykę z północy na południe i z powrotem, by po pięciu latach tułaczki wrócić do Polski. Taki wyczyn również dziś byłby nie lada sztuką - w pojedynkę, z ograniczonym miejscem w bagażu, co redukowało zasoby wody zabieranej na poszczególne etapy podróży do niezbędnego minimum, a początkowo również bez broni... Śmierć nie raz zaglądnęła w oczy niezłomnemu tułaczowi, jednak z każdej opresji udawało mu się wyjść obronną ręką. Kiedy ochoczo sięgnęłam po zbiór jego listów do żony, nie wiedziałam jeszcze ile ta książka namiesza w nieskazitelnym obrazie polskiego podróżnika, jaki stworzył mój umysł. </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Sięgając po listy Nowaka spodziewałam się szczerej, bo pisanej do najbliższej osoby, relacji z podróży, nasyconej emocjami, nastrojami, przemyśleniami. I takie właśnie są jego </span>korespondencje<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">, a ponieważ Kazimierz był nie tylko </span>niestrudzonym<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> wędrowcem, ale i </span>epistolografem<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">, płodzącym dziennie co najmniej jeden list, materiału jest naprawdę sporo. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">W pierwszym tomie listów z lat 1931-1933* można wyczuć spore rozgoryczenie Nowaka, który liczył na to, iż podróż przyniesie dochód jego rodzinie. Niestety, materiały wysyłane do prasy rzadko przynosiły zarobek, podobnie jak zdjęcia, których jednak niejednokrotnie mógł użyć jako środek płatniczy. Kolejnym źródłem rozczarowania były spotkania z katolickimi duchownymi, które prowadziły do głębszej - i gorzkiej - refleksji na temat kościoła. Polska również dostarcza zawodu - podróżnik chwilami żałuje, że jest Polakiem, gdyż w jego mniemaniu ten kraj potrafi tylko brać, nie dając obywatelom nic w zamian. Jakby dla przeciwwagi w kolejnych listach Nowak pisze o dumie z bycia obywatelem Polski i wyraża pragnienie przyniesienia chwały swojej ojczyźnie. Ale to uczucie również nie jest pozbawione żalu, jak bowiem podróżnik zauważa, jest podziwiany przez obce narody, a przez jego rodaków nie jest doceniony. Jego gorycz niejednokrotnie przeradza się w drażniące </span>przechwalstwo<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> i narzekanie, że pisze ciekawiej od </span>Perkitnego<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">, </span>Maniury<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> czy Ossendowskiego, którzy w dodatku albo podróżują wygodnie, albo piszą na podstawie materiałów zebranych w bibliotece.</span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Choć listy pisane są tylko przez Kazimierza (nie znamy odpowiedzi adresatki), wyłania się z nich obraz życia jego najbliższej rodziny. Wiadomo, że wieś "szczeka", choć nie wiemy dokładnie dlaczego. Można się domyślić, że chodziło o to, że mąż i ojciec zostawia rodzinę na pastwę losu i jedzie w świat, spełniając swoje ambicje. Wprawdzie oficjalnym powodem wyjazdu był brak pracy w Polsce, ale widząc biedę i szykany, na jakie w zamian naraził Maryśkę i dzieci, trudno mi w to uwierzyć. Fakt, że w jednym z pierwszych listów wspomina o tym, jakoby w rodzinie był "tym najgorszym", znienawidzonym, każe się zastanowić czy Nowak nie chciał udowodnić innym (a może i sobie?), że jest w stanie dokonać czegoś wielkiego. I to mu się udało. Wielokrotnie przezwyciężał własne słabości - zmęczenie, strach, samotność... Bywał głodny, spragniony, gdy brakowało tytoniu palił herbatę, a ubrania nosił dopóki te się na nim nie rozpadały. Tylko raz wspomina o tym, iż ubrania zdjął do prania, ale o dziwo nie zajął się tym sam, lecz zlecił siostrom zakonnym, narzekając później, że sam by to lepiej zrobił... Tylko Maryśce udało się umknąć ciętemu językowi krytyki, mimo iż Kazimierz powierzył jej wszystkie kontakty "biznesowe" z redakcjami czasopism oraz potencjalnymi nabywcami fotografii. </span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jak już wspomniałam, książka <i>Kochana Maryś</i> zmieniła moje postrzeganie Kazimierza Nowaka. Owszem, nie ma ludzi bez wad i o ile jestem w stanie zrozumieć przechwalstwo, o tyle nie potrafię zrozumieć pozostawienia rodziny w trudnej sytuacji materialnej oraz "duchowej" (jak wynika z listów, dzieci przysparzały Maryśce sporych problemów). Biorąc pod uwagę fakt, iż Nowak wyruszył za chlebem i miał świadomość tego, że nie zapewnia go rodzinie, nie potrafię pojąć, jak mógł prosić żonę o przesłanie pieniędzy na materiały fotograficzne czy wizy, stosując niezbyt chwalebne metody (Maryśkę "brał pod włos", pochylając się nad jej biedą: głodem, zimnem w mieszkaniu, a jednocześnie pisząc jakiego rodzaju papieru lub kwoty mu brakuje). Gdyby listy Kazimierza nadal pozostały w domowych archiwach, w moich oczach nadal byłby nieskazitelnym bohaterem, ja jednak cieszę się, że mogłam spojrzeć za kulisy "podróży życia" Kazimierza Nowaka. Szkoda tylko, że w książce nie znalazło się więcej przedruków oryginalnych listów czy pocztówek, które nieco urozmaiciłyby lekturę niemal pięciuset stron listów.</span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: xx-small;">* 4.11.1931-13.01.1933</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Sorus 2015</span></b></div>
</div>
<br>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-61742343416139852982015-04-29T22:58:00.003+02:002015-06-05T16:03:31.268+02:00Kazimierz Nowak "Rowerem i pieszo przez czarny Ląd. Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936"<span class="fullpost">
</span>
<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxa_YP3lMDJnBj8pFVixUKA82qscXKY5FxZ4Dy_HH-I0keF1QJn3nrY_CLah6Fu3Bu71HbV5d9BnmbJrshATdw-PGOPweEHw7-LSXqmLCEfrjWcTm4bh5O1rwVoS-0WW6zvrGQtE2al-jJ/s1600/857-rowerem-i-pieszo-prz_231-370x515.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxa_YP3lMDJnBj8pFVixUKA82qscXKY5FxZ4Dy_HH-I0keF1QJn3nrY_CLah6Fu3Bu71HbV5d9BnmbJrshATdw-PGOPweEHw7-LSXqmLCEfrjWcTm4bh5O1rwVoS-0WW6zvrGQtE2al-jJ/s1600/857-rowerem-i-pieszo-prz_231-370x515.jpg" width="229" /></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Pamiętam jak po lekturze <i><a href="http://poczytajka.blogspot.com/2012/08/anna-i-robert-robb-maciag-oraz.html">Podręcznika przygody rowerowej</a></i> i udziale w licznych slajdowiskach zapragnęłam swój kolejny dwutygodniowy urlop spędzić na rowerowym siodełku, nie od dziś bowiem wiadomo, że tak jest i taniej, i bliżej mijanych "atrakcji". Mój zapał, który i tak okazał się bardzo słaby, dobiła moja koleżanka z lubością roztaczająca przede mną wizje obtartego siedzenia i znużenia wielodniową jazdą. Musiałam przyznać jej rację, a ponieważ nie posiadam jednośladu, chętnie zmieniłam plany wakacyjne. Przywołane wspomnienie powróciło do mnie gdy sięgnęłam, po raz drugi zresztą, po książkę Kazimierza Nowaka, który przez 5 lat, głównie na rowerze, podróżował po Afryce. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">W czasach Nowaka był to wyczyn ogromny zważywszy na dostęp do map Czarnego Lądu czy stopień wiedzy o tej części świata. Wprawdzie w prasie pojawiały się korespondencje z dalekich podróży, ale Nowak krytykował je jako niewiarygodne między innymi ze względu na wygodę, w jakiej podróżowali korespondenci, a która uniemożliwiała "dotknięcie" sedna sprawy. Fakt, że w tym względzie polski podróżnik nie należał do osób skromnych, ale z drugiej strony czyż nie dokonał rzeczy na swoje czasy bezprecedensowej? W wielu miejscach był pierwszym białym człowiekiem widzianym przez tubylców, a jego dumę potęgowała świadomość zwycięstwa nad własnymi słabościami, przekraczania swoich granic. Bywały chwile zwątpienia, momenty w których śmierć oraz głód zaglądały mu w oczy, ale Nowak - może dzięki ufności Bogu - z wszystkich opresji wychodził obronną ręką.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Przez 5 lat niespiesznej podróży nasz rodak uważnie przyglądał się zarówno rdzennym mieszkańcom Czarnego Lądu, jak i kolonizatorom. Dostrzegł rozdźwięk między tym, jak w Europie przedstawiano Afrykę - jej prawdziwe oblicze przesłaniała etykietka <i>kraju złota, polowań i kobiet</i>*. Biały człowiek w istocie wykorzystywał dobra naturalne afrykańskiego lądu: wystrzeliwał zwierzynę, anektował sobie tereny należące do rdzennych mieszkańców kontynentu, ich samych spędzając do ciasnych rezerwatów (podobnie jak Indian) i przyczyniając się do ich demoralizacji. Ale ostrze krytyki - choć już nie tak ostre - dosięgło również tubylców, których niechęć do pracy niejednokrotnie irytowała podróżnika gdy potrzebował ich pomocy. Inne zgoła refleksje wywoływała obserwacja kobiet, których młodość podróżnik trafnie porównał do <i>snu krótkiego, niczym wiosna tutejszych lasów</i>**. W tym miejscu warto wspomnieć, że Kazimierz Nowak, mimo iż bez wyższego wykształcenia, posługiwał się pięknym, poetyckim językiem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jak już wspomniałam, w ciągu pięciu lat tułaczki pojawiały się chwile zwątpienia i poczucie osamotnienia. Wątpliwość czy uda mu się powrócić do Polski pojawia się bodaj raz, ale - być może właśnie dlatego - wybrzmiewa bardzo głośno. Być może to, że Nowak pisał o swoich emocjach, pozwalało mu uporządkować myśli i "nie zwariować" gdy setki kilometrów pchał rower i przed oczami widział tylko piasek, piasek, piasek... Poprzez lekturę <i>Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd</i> mogłam niejako uczestniczyć w tej niezwykłej podróży i posmakować ówczesnej Afryki, nie tylko poprzez słowa, ale i obrazy, książka jest bowiem obficie ilustrowana fotografiami wykonanymi przez tego wielkiego Polaka. Szkoda tylko, że podpisy do zdjęć nie zawsze są trafione - do każdego obrazu przyporządkowano krótki cytat z książki, jednak niekiedy efekt takich zabiegów ociera się o groteskę (przykładowo: opisem <i>Czasem zaledwie dojrzeć można kilka antylop </i>opatrzono zdjęcie... autora dumnie prezentującego ustrzeloną zwierzynę***). Na szczęście tego typu "mankamenty" są bardzo nieliczne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Czy polecam? Po stokroć! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: xx-small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">* Kazimierz Nowak, <i>Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936</i>, Sorus, Poznań 2013, </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">s. 180.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: xx-small;">** Jw., s. 255.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: xx-small;">*** Jw., s. 338.</span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Sorus 2013 (wydanie VII)</span></b></div>
</div>
<br />
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7468428087512199838.post-71878561935907087562015-04-16T22:40:00.000+02:002015-06-05T16:03:43.065+02:00Wystarczy przejść przez rzekę? [Ludwika Włodek "Wystarczy przejść przez rzekę"]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheRx-61C5GGDp-myNU852W_mgnt4bEDonhElNXkUocpzEmO8XOavcxkZQ9GhEI-lo1FGVsxae2YaZIzqpOebMQwMsPGbl5OWosfmPk_jrVA92GDaaBRshdZ_rce8vIL-PaCXix5-aTb9kI/s1600/wystarczy-przejsc-przez-rzeke-b-iext27150792.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheRx-61C5GGDp-myNU852W_mgnt4bEDonhElNXkUocpzEmO8XOavcxkZQ9GhEI-lo1FGVsxae2YaZIzqpOebMQwMsPGbl5OWosfmPk_jrVA92GDaaBRshdZ_rce8vIL-PaCXix5-aTb9kI/s1600/wystarczy-przejsc-przez-rzeke-b-iext27150792.jpg" width="224" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Azja Środkowa to teren, przez który przebiegał niegdyś Jedwabny Szlak, a zarazem granica między Europą a Azją. To także tygiel, w którym wielokrotnie wrzało i zapewne zawrze jeszcze nie raz. Idea połączenia Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kirgistanu, Turkmenistanu i Kazachstanu pod egidą Związku Radzieckiego godziła w pragnienie niepodległości i wyrażania własnej tożsamości narodowej. Obecnie ZSRR przeszedł do historii, a obywatele z homo sovieticus na powrót stali się Tadżykami, Uzbekami, Kazachami, mimo to nadal pojawiają się konflikty owocujące zamieszkami czy wręcz krwawymi starciami...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Ludwika Włodek zabiera czytelnika w podróż przez Azję Środkową, ukazując ją przez pryzmat historii kilkunastu kobiet, co jest nieco zaskakujące ,zważywszy na to, iż ta część świata jest zdominowana przez mężczyzn. Losy Nadii, Zajtuny, Umidy, Bołat czy Rozy są pretekstem do przedstawienia realiów życia w byłych republikach ZSRR, nad którym mocno ciąży widmo bolesnej historii - pojawiają się tutaj historie prześladowań etnicznych, krzywd wyrządzanych kobietom podczas konfliktów zbrojnych, nigdy zresztą nie odpokutowanych przez oprawców... To także współczesność z dyktaturą i ogromnymi wpływami Rosji w tle, naznaczona wszechobecną korupcją oraz zabobonem i skostniałą tradycją (porwania przyszłej panny młodej czy sposoby na sprawdzanie dziewictwa). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jak już wspomniałam, losy kobiet są pretekstem do ukazania szerszego kontekstu geograficznego, politycznego i historycznego - opowieści o bohaterkach są jak wykład (autorka jest wszak adiunktem na Uniwersytecie Warszawskim), mocno nasycony faktami i przesiąknięty literaturą (pojawiają się cytaty z książek Marco Polo czy naszego rodaka <a href="http://poczytajka.blogspot.com/2012/04/bronisaw-grabczewski-podroze-po-azji.html">Bronisława Grąbczewskiego</a>), ale mimo to podany w bardzo przystępny sposób. Sama konstrukcja książki jest przemyślana - każdy rozdział zatytułowany jest imieniem bohaterki i mimo, iż mamy trzynaście opowieści z pięciu krajów, niemal wszystkie splatają się ze sobą tak, że nowy rozdział zaczyna się wątkiem urwanym na końcu poprzedniego, przez co dodatkowo podkreślone jest zazębianie się historii opisywanych państw. Idealny odbiór książki psuły jedynie bardzo osobiste wtręty autorki takie jak historia biegunki dziecka czy nic nie wnoszące do książki rozmowy z matką. Jest to jednak jedynie niewielka rysa na bardzo udanym obrazie.</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Polecam!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Wydawnictwo Literackie 2014 </span></b></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11147086660811278794noreply@blogger.com2